Francuzi głosują w drugiej turze wyborów parlamentarnych. Według sondaży, na wygraną może liczyć sojusz partii centrowo-liberalnych La Republique en Marche (LREM) prezydenta Emmanuela Macrona i Ruchu Demokratycznego (MoDem). Oba ugrupowania mogą zdobyć 440-470 miejsc w liczącym 577 posłów Zgromadzeniu Narodowym. Według danych z godziny 17 w niedzielę, frekwencja jest wyjątkowo niska. Do urn poszło 35,33 proc. - podało ministerstwo spraw wewnętrznych. W I turze 11 czerwca do tego czasu do urn poszło 40,75 proc. uprawnionych do głosowania.
Wielu mieszkańców Paryża najwyraźniej doszło do wniosku, że nie ma co głosować, bo i tak wszystko jest już jasne. Jest ładna pogoda i mam ochotę inaczej spędzić niedzielę niż głosując - usłyszał nasz korespondent od jednego z mieszkańców stolicy Francji.
Jeżeli przedwyborcze szacunki się potwierdzą, to ludzie związani z otoczeniem prezydenta Emmanuela Macrona, będą mieć zdecydowaną większość w Zgromadzeniu Narodowym. We Francji takiej sytuacji nie było od 1968 roku, gdy partia Charles'a de Gaulle'a zdobyła ponad 80 proc. miejsc. Większość bezwzględna we Francji to 289 mandatów.
Centroprawicowi Republikanie wraz z sojusznikami mogą liczyć na 60-90 miejsc, Partia Socjalistyczna na 20-35, lewica radykalna i jej komunistyczni sojusznicy na 10-25, a skrajnie prawicowy Front Narodowy na jedno do sześciu miejsc. Eksperci przewidują, że frekwencja wyborcza będzie na poziomie 46 proc., a więc będzie jeszcze niższa niż w pierwszej turze głosowania 11 czerwca, gdy wyniosła 48,71 proc.
Część krytyków prezydenta Emmanuela Macrona twierdzi, że prognozowana dla jego partii większość wynosząca ok. 80 proc. miejsc w Zgromadzeniu Narodowym to zagrożenie dla demokracji. W ostatni piątek rząd zadeklarował, że po wyborach zamierza wprowadzić zmiany w obowiązującej we Francji większościowej ordynacji wyborczej, żeby poprawić reprezentację mniejszych ugrupowań w parlamencie.
Dla prezydenta Macrona druga tura wyborów parlamentarnych ma być potwierdzeniem, że Francuzi chcą wdrożenia programu, z jakim wygrał w maju wybory prezydenckie. Chodzi m.in. o liberalizację kodeksu pracy, czy nową ustawę antyterrorystyczną.
Niedzielne głosowanie odbędzie się w 573 jednomandatowych okręgach, przy czym jeden okręg liczy około 125 tysięcy mieszkańców. W pierwszej turze udało się wybrać zaledwie czterech deputowanych, którzy dostali poparcie ponad 50 proc. wyborców. W wyborach startuje 1146 kandydatów, z czego połowę stanowią kobiety. Lokale wyborcze w dużych miastach zostaną zamknięte o godzinie 20 w niedzielę. Wtedy też można się spodziewać pierwszych prognoz wyników głosowania.
(ug)