Podczas prezydentury Donalda Trumpa jego firmy zarobiły na prowadzeniu biznesu co najmniej 7,8 mln dolarów - wynika z raportu demokratów z komisji ds. nadzoru Izby Reprezentantów USA. Największym z klientów był państwowy chiński bank podejrzewany o związki z Koreą Północną.
Opublikowany raport, oparty głównie na danych z firmy Mazars USA prowadzącej księgowość biznesowego imperium Trumpa, mówi o instytucjach i osobach z 20 państw. Według demokratów ich potencjalnym motywem w tych transakcjach było zaskarbienie sobie przychylności prezydenta, co stanowi złamanie jednej z klauzul konstytucji USA zabraniającej urzędnikom przyjmowania korzyści od obcych krajów bez zgody Kongresu.
Sprawa jeszcze podczas prezydentury była rozpatrywana przez sądy, jednak kiedy trafiła do Sądu Najwyższego, Trump nie był już szefem państwa, wobec czego SN zdecydował wówczas, że sprawa jest już nieistotna.
Jak zaznaczył czołowy demokrata w komisji ds. nadzoru Izby Reprezentantów Jamie Raskin, dane zawarte w raporcie są niekompletne, bo po tym, jak kontrolę nad Izbą przejęli republikanie, zwolnili oni Mazars USA od nakazanego przez sąd przekazywania dokumentów. Wobec tego raport uwzględnia płatności tylko w czterech z ponad 500 podmiotów kontrolowanych przez Trumpa podczas jego prezydentury. Chodzi o hotele w Waszyngtonie i Las Vegas oraz wieżowce Trump Tower i Trump World Tower w Nowym Jorku. Raport nie uwzględnia natomiast ewentualnych płatności m.in. z Rosji, o które starała się komisja.
Z raportu wynika, że firmy Trumpa najwięcej, bo 5,5 mln dolarów, zarobiły na transakcjach z chińskimi instytucjami państwowymi, w tym ambasadą ChRL i przede wszystkim Chiński Bankiem Przemysłowo-Handlowym, który był jednym z największych najemców powierzchni biurowej w Trump Tower w Nowym Jorku. Bank był wówczas przedmiotem dochodzenia w sprawie związków finansowych z Koreą Północną i administracja Trumpa rozważała nałożenie na niego sankcji.
Drugim największym kontrahentem firm Trumpa była Arabia Saudyjska, która wydała ponad 600 tys. dolarów za pobyty w posiadłościach Trumpa, w tym w należącym wówczas do niego (lecz potem sprzedanym) hotelu w Waszyngtonie. Saudyjczycy mieli m.in. zapłacić 2 tys. dolarów za ciasteczka i kwiaty w hotelu.
Kolejne na liście były Katar i Kuwejt. Ówczesny premier Malezji Najib Razak, mierzący się wówczas z oskarżeniami o korupcję, które pogrążyły jego rząd, wynajął w hotelu Trumpa apartament za 10 tys. dolarów za noc, co przy okazji miało podnieść ceny wszystkich pokojów.
"Te płatności zostały dokonane w czasie, kiedy te rządy promowały konkretne cele polityki zagranicznej w kontaktach z administracją Trumpa, a nawet czasem z samym prezydentem Trumpem i kiedy wnosiły o podjęcie konkretnych działań przez Stany Zjednoczone, by dążyć do własnych celów politycznych" - napisano w liczącym 176 stron dokumencie demokratów.
Do publikacji raportu dochodzi w czasie, kiedy republikanie z tej samej komisji prowadzą śledztwo w ramach procedury impeachmentu prezydenta Joe Bidena w związku z działalnością biznesową jego syna Huntera i innych członków rodziny z zagranicznymi kontrahentami, w tym z Chin. Szef komisji James Comer, który obejmując władzę w komisji wstrzymał dochodzenie w sprawie Trumpa, nazwał śledztwo demokratów "parodią".
"Były prezydent Trump robi legalne biznesy, ale Bidenowie nie. Bidenowie i ich wspólnicy zarobili ponad 24 miliony dolarów, dorabiając się na nazwisku Bidena w Chinach, Rosji, Ukrainie, Kazachstanie i Rumunii. Nie dostarczono żadnych usług ani towarów poza dostępem do Joe Bidena i siecią Bidenów" - napisał w oświadczeniu Comer.
Jak zaznacza "Washington Post" z wymienionej przez Comera kwoty, 7,5 miliona USD trafiło do członków rodziny obecnego prezydenta, z czego 7 mln do Huntera Bidena. Wiele z transakcji obejmuje okres, kiedy Joe Biden nie pełnił funkcji publicznej.