Optymizmem powiało wśród sąsiadów prywatnej rezydencji Donalda Trumpa w Mar-a-Lago na Florydzie. Od kiedy miliarder jest prezydentem, w czasie jego wizyt w "zimowym Białym Domu" okolica tonie w gigantycznych korkach. Teraz jednak pojawiło się światełko nadziei na uspokojenie sytuacji, a przyniósł je widok prezydenckiego Marine One.

Optymizmem powiało wśród sąsiadów prywatnej rezydencji Donalda Trumpa w Mar-a-Lago na Florydzie. Od kiedy miliarder jest prezydentem, w czasie jego wizyt w "zimowym Białym Domu" okolica tonie w gigantycznych korkach. Teraz jednak pojawiło się światełko nadziei na uspokojenie sytuacji, a przyniósł je widok prezydenckiego Marine One.
Prezydent USA Donald Trump /KEVIN DIETSCH/POOL /PAP/EPA

Niedawno na terenie posiadłości Trumpa w Mar-a-Lago skończono budowę lądowiska dla śmigłowców, a w niedzielę widziano, jak na lotnisku w Palm Beach z olbrzymiego śmigłowca transportowego wyładowany został prezydencki śmigłowiec Marine One.

"Marine One" nie jest nazwą konkretnej maszyny, ale kryptonimem helikoptera, na którego pokładzie znajduje się w danym momencie prezydent Stanów Zjednoczonych. Podobnie jak "Air Force One" jest kryptonimem każdego samolotu, na którego pokładzie jest gospodarz Białego Domu. Prezydent USA korzysta albo ze śmigłowca Sikorsky SH-3, albo z mniejszego i nowszego VH-60N White Hawk, także produkcji Sikorsky Aircraft.

Mieszkańcy okolic Mar-A-Lago zastanawiają się teraz, czy Donald Trump po wylądowaniu Air Force One w Palm Beach będzie przesiadał się na pokład Marine One, którym poleci do swej rezydencji, czy też - jak do tej pory - do prezydenckiej opancerzonej limuzyny, zwanej "Bestią", by dzielące go od posiadłości 3,5 km pokonać razem z całą kawalkadą: w otoczeniu pojazdów Secret Service i z eskortą motocyklową policji.

Dla mieszkańców okolic Palm Beach ten drugi wybór oznacza - z powodu wyłączenia wielu ulic z ruchu - gigantyczne ponadgodzinne korki, konieczność zamknięcia wielu miejscowych biznesów, w tym restauracji, a tym samym poważne straty finansowe dla ich właścicieli. Na przykład zamknięcie ze względów bezpieczeństwa pobliskiego lotniska sportowego podczas każdego weekendu, który Trump ze swoją świtą spędza w Mar-a-Lago, oznacza dla właścicieli lotniska straty w wysokości 30 tysięcy dolarów dziennie.

A trzeba pamiętać, że prezydent spędził w Mar-a-Lago większość weekendów od czasu zaprzysiężenia. Podejmował tam m.in. chińskiego przywódcę Xi Jinpinga i premiera Japonii Shinzo Abego.

(e)