Były amerykański koszykarz Dennis Rodman, po zakończeniu wizyty w Korei Północnej, przeprosił, że nie mógł nic zrobić dla amerykańskiego misjonarza Kennetha Bae, aresztowanego w Korei Płn. i skazanego tam na 15 lat więzienia.

Jest mi przykro. Nie jestem prezydentem. Nie jestem ambasadorem - mówił Rodman dziennikarzom na lotnisku w Pekinie. Dodał, że do Korei Północnej wróci w przyszłym miesiącu, ale nie podał szczegółów planowanej wizyty.

52-letni Rodman wraz z grupą innych dawnych koszykarzy NBA przebywał w minionym tygodniu w Korei Północnej w związku z urodzinami północnokoreańskiego dyktatora Kim Dzong Una. Z tej okazji odbył się pokazowy mecz koszykówki.

Rodman był krytykowany za to, że nie wykorzystał swoich dobrych stosunków z Kimem, aby doprowadzić do uwolnienia amerykańskiego misjonarza, który już od ponad roku jest więziony przez reżim w Pjongjangu za rzekomą działalność wywrotową. W wywiadzie dla telewizji CNN Rodman oświadczył wcześniej, że Kenneth Bae sam jest winien sytuacji, w jakiej się znalazł; następnie przepraszał ze te słowa.

W poniedziałek sportowiec bronił swej ostatniej północnokoreańskiej podróży, w czasie której odśpiewał Kimowi "Happy Birthday", jako gestu dobrej woli. To nie jest zły układ - mówił - Chcę pokazać ludziom, że niezależnie od tego, co dzieje się na świecie, przez jeden dzień, tylko jeden dzień, może nie być polityki.

(j.)