Czterech polskich żołnierzy zostało rannych w wybuchu miny w Afganistanie. Ładunek eksplodował pod ich samochodem patrolowym, gdy wracali do bazy w prowincji Paktika. Życiu rannych Polaków nie zagraża niebezpieczeństwo, trzej żołnierze już wyszli ze szpitala.
Ranni żołnierze, z zespołu bojowego Bravo, pochodzą z 1. Brygady Saperów z Brzegu. Są to: chorąży W. Dorociak, starszy szeregowy K. Trzebuniak, starszy szeregowy M. Ożóg i starszy szeregowy A. Cyran.
Trzej Polacy opuścili już szpital w Kandaharze. Stan czwartego, najciężej rannego żołnierza, starszego szeregowego Michała Ożoga, lekarze określają jako stabilny. Ma obrażenia głowy oraz oparzenia rąk, nóg i pleców.
Polacy patrolowali okolice w amerykańskim samochodzie Humvee. Kilka tygodni temu tego typu pojazd omal nie doprowadził do buntu w polskim kontyngencie. Kilkunastu żołnierzy odmówiło wtedy wyjeżdżania na patrole, dopóki przekazane im przez Amerykanów auta nie zostaną lepiej zabezpieczone przed skutkami eksplozji.
Polski resort obrony uznaje używane przez naszych żołnierzy auta za bezpieczne. Zostali poparzeni, a nie ranni od odłamków. To znaczy, że Hummer się sprawdził - powiedział Jarosław Rybak. Rzecznik prasowy ministerstwa dodał, że w Afganistanie miny-pułapki zniszczyły m.in. pojazdy Kanadyjczyków, jeszcze mocniej opancerzone niż amerykańskie Humvee. Dlatego polskie konwoje, aby neutralizować zagrożenie, używają zagłuszarek, uniemożliwiających odpalenie bomb drogą radiową.
W Afganistanie na początku czerwca lekko ranny w wybuchu miny został kpr. Rafał B. Stwierdzono u niego nieznaczne stłuczenia głowy. W połowie czerwca chorąży Tomasz M. postrzelił się w ramię, prawdopodobnie w wyniku nieostrożnego obchodzenia się z bronią.
W Afganistanie służy ok. 1200 polskich żołnierzy. Polacy mają pięć baz - w Bagram, Sharanie, Ghazni, Wazi Khwa i Gardez. Oprócz tego są także w Kabulu, Mazar-i-Szarif i Kandaharze.