Ponad 2 tysiące aresztowanych, kilkuset rannych - to dotychczasowy bilans protestów w ramach ruchu "Okupuj Wall Street". Amerykańska policja na polecenie miejscowych władz coraz częściej próbuje usuwać z głównych skwerów miast w Stanach Zjednoczonych młodych Amerykanów, którzy domagają się ukarania banków, które doprowadziły do kryzysu finansowego.
Na terenie kampusów uniwersyteckich i w centrach dużych miast coraz częściej dochodzi do starć manifestujących z policją. Władze miast starają się zdelegalizować namiotowe miasteczka. Większość stanowych sądów orzeka jednak, że protestujący mają prawo do manifestowania swojego niezadowolenia, bo pozwala na to konstytucja.
Cóż, słyszymy, że okupujący w różnych miejscach zostali eksmitowani. Ale nie można pozbyć się idei, której czas nastał. Myślę, że ludzie każdego dnia stają się coraz silniejsi oraz czują, że to czas na rozpoczęcie budowania tego ruchu i patrzenia w przyszłość. Budowanie ruchu w imię sprawiedliwości działa na każdego - mówi jeden z manifestujących.
Problem jednak w tym, że protestujący poza wyrażaniem niezadowolenia nie proponują nic konkretnego, co mogłoby zmienić sytuację ekonomiczną Stanów Zjednoczonych.