Do takiego wniosku doszli już chyba nasi zachodni sąsiedzi, bo jak przekonał się korespondent RMF FM Adam Górczewski w Berlinie, bez oczekiwania nawet na Wszystkich Świętych - w sklepach pojawiły się czekoladowe Mikołaje, adwentowe kalendarze i świąteczne obrusy. Podobnie jest w Stanach Zjednoczonych.
Czapka Mikołaja, bombki i śnieżne kule z waty. Ludzi w sklepach tak dużo, jakby Wigilia była za kilka dni. To bardzo źle, że tak wcześnie zaczynają - mówi kobieta, która wyszła ze sklepu z dekoracjami. Pół roku myślimy o wielkanocnych zajączkach, drugie pól o strojeniu choinki. To nie jest normalne. 20 października, a my już o Bożym Narodzeniu - dodaje inna.
Niemal w każdym amerykańskim sklepie można już kupić świąteczny asortyment. Pierwszy internetowy sklep ruszył ze świąteczną promocją już na przełomie lipca i sierpnia. Paweł Żuchowski korespondent RMF FM sprawdzał na Manhattanie, czy to nie jest przesada made in USA:
38 stopni w dzień, wieczorem tylko 30. W takich warunkach trudno o świąteczną atmosferę. Na wielkim bazarze w starej Jerozolimie próżno szukać bożonarodzeniowych dekoracji. Nawet w dzielnicy chrześcijańskiej tylko na kilku stoiskach ukryte w niewielkich koszykach leżą choinkowe ozdoby z drzewa sandałowego. Bombki to już prawdziwy rarytas:
Przed samymi świętami na chrześcijańskich ulicach pojawią się co prawda Mikołaje i bałwanki sprowadzone w większości z Chin; w Betlejem stanie choinka; władze Palestyny wyślą świąteczne kartki. Nie ma się co jednak oszukiwać – Boże Narodzenie w Ziemi Świętej, świętem dla większości mieszkańców po prostu nie jest.
Nie czeka nas taki wzrost cen jak w poprzednim roku. Będzie o 1-2 procent drożej. Kilka rzeczy jednak stanieje. Tańsze niż w zeszłym roku mogą być masło i mleko, bo ceny tych produktów w ciągu ostatnich miesięcy spadają. Mniej możemy też zapłacić za żywność z importu. Nie powinno też zdrożeć pieczywo. Te optymistyczne prognozy są związane między innymi z umocnieniem złotego. Ono wpływa na spadek cen żywności importowanej. Ponadto mieliśmy relatywnie dobre zbiory, które powodują, że ceny nie będą rosły aż tak szybko, jak w ubiegłym roku - wyjaśnia ekonomista Piotr Kalisz. Niektóre produkty będą jednak droższe. Już w tej chwili więcej niż w zeszłym roku płacimy za szynkę, cukier, czy ryby.