Czech został zatrzymany na lotnisku w Buenos Aires z walizką pełną gadów. Mężczyźnie postawiono zarzut "niebezpiecznej kontrabandy". Grozi mu od czterech do 10 lat więzienia.
Podróżnego aresztowano na początku grudnia, ale informacja dopiero teraz pojawiła się w mediach. Czech próbował odprawić na międzynarodowym lotnisku Ezeiza walizkę, w której znaleziono 247 żywych zwierząt, w większości gadów. 51-letni przemytnik miał lecieć do Pragi z międzylądowaniem w Madrycie.
Pracownicy lotniska w Buenos Aires stwierdzili, że odprawiana walizka zawiera ogromną ilość "substancji organicznych, które się poruszają" - piszą argentyńskie gazety.
W bagażu Czecha znaleziono m.in. 15 jadowitych żmii, w tym dwie żararaki pospolite, które mogą osiągać do 1,5 metra długości. Do tego liczne młode węże boa, a także zaskrońce, żółwie, ślimaki i jaszczurki umieszczone w plastikowych pojemnikach.
Gdy otworzono walizkę, dwa okazy już nie żyły i taki sam los spotkałby najpewniej również większość zwierząt, które udusiłyby się w szczelnym bagażu.
Eksperci twierdzą, że gdyby jadowite żmije dotarły do Czech żywe, to osoby przez nie ukąszone nie miałyby żadnych szans na przeżycie. Nie ma tam antidotum na ukąszenia jadowitych gatunków z Ameryki Łacińskiej.
Sędzia Mercelo Aguinsky postawił mężczyźnie zarzut "próby dokonania niebezpiecznej kontrabandy" i zarządził zajęcie jego mienia o równowartości 80 tys. dolarów. Przemytnika wypuszczono z aresztu, ale nie może opuszczać Argentyny.