Ustaleń, które zapadły na unijnym szczycie w Brukseli w kwestii pakietu klimatycznego, polski rząd nie powinien poczytywać sobie za sukces, bowiem nie różnią się one od wniosków z marcowego szczytu Unii Europejskiej w 2007 roku. Już wtedy postanowiono, że decyzje w sprawie pakietu zapadną na szczycie unijnych przywódców, gdzie z natury rzeczy obowiązuje zasada jednomyślności.
Premier Donald Tusk rzeczywiście będzie mógł zablokować pakiet klimatyczny, jeśli nie uwzględni on specyfiki polskiej energetyki, opartej w 90 procentach na węglu, ale - jak donosi brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon - nie będzie to łatwe posunięcie. Przede wszystkim trudno sobie wyobrazić, by kraj, który już w grudniu będzie gospodarzem miedzynarodowej konferencji klimatycznej w Poznaniu, sprzeciwiał się przyjęciu pakietu.
Po raz pierwszy premier oficjalnie potwierdził jednak informacje naszej korespondentki o planach ratunkowych dla stoczni w Gdyni i Szczecinie. Zakładają one dobrowolną likwidację stoczni, czyli ich własnościowe przekształcenie, jeszcze zanim Komisja Eurpejska podejmie negatywną decyzję w sprawie restrukturyzacji zakładów. Dzięki temu stocznie nie musiałyby oddawać wielomiliardowej pomocy publicznej i mogłyby nadal produkować statki.
Z ustaleń brukselskiego szczytu bardzo zadowolony jest premier Donald Tusk i w dużej mierze poczytuje je sobie za osobistą zasługę. Unijny szczyt przebiegł po naszej myśli - zapewniał na konferencji prasowej. Dodał również, że pomimo zamieszania kompetencyjnego, jak to określił, Polsce udało się uzyskać satysfakcjonujące rezultaty. Szczególnie w kwestiach związanych z tzw. pakietem klimatycznym. Udało nam się przekonać, przy pomocy ośmiu państw, aby decyzja dotycząca pakietu klimatycznego, była decyzją, którą podejmiemy jednomyślnie w grudniu - mówił zadowolony premier:
Faktem jest jednak, że Donaldowi Tuskowi udało się zbudować koalicję ośmiu państw Europy Środkowej, które uważają pakiet klimatyczny za zbyt kosztowny. Dyskretne niezadowolenie wyrażają też Włosi i Niemcy. Ale to już raczej nie wynik zabiegów polskiego premiera, a konsekwencja światowego kryzysu finansowego. Bogate kraje Unii zaczynają się obawiać, że w obecnej sytuacji pakiet jeszcze bardziej osłabi ich konkurencyjność.
Pakiet klimatyczny zakłada drastyczną obniżkę emisji dwutlenku węgla, by zapobiec ociepleniu klimatu. Polski rząd nie zgadza się na ograniczenia czasowe, jeśli nie zostanie uwzględniona specyfika polskiej energetyki, prawie całkowicie opartej na węglu. Przełożenie decyzji na grudzień to czas, który Rada Ministrów powinnna wykorzystać na wywalczenie korzystniejszych zapisów o ograniczaniu emisji dwutlenku węgla.
Polska delegacja jest także zadowolona z wypracowanych zapisów dotyczących globalnego kryzysu finansowego. Rada Europejska przyjęła 14 artykułów dotyczących sytuacji na rynkach finansowych. Jak poinformował minister finansów Jacek Rostowski, Pakiet opracowany przez kraje eurogrupy został przyjęty przez całość Unii Europejskiej.
Jego zdaniem, problem kryzysu na rynkach finansowych, chociaż powstał w USA i ma silny wpływ na gospodarkę europejską, może być rozwiązany w Europie dzięki większej współpracy europejskiej. Minister poinformował także, że narodowe nadzory finansowe krajów UE będą się spotykały co miesiąc.
A jak występ polskiej delegacji na unijnym szczycie w Brukseli oceniają europejscy dziennikarze? Sprawdzała to Katarzyna Szymańska-Borginon:
Jednak Polacy zapamiętają to spotkanie jako szczyt kompromitacji prezydenta i premiera. W wewnętrznej awanturce lepiej wypadł prezydent. Przyjechał, pokazał się, przemówił, sfotografował – dopiął swego. Premier z tej potyczki, która miała być jego politycznym triumfem, wychodzi mocno poobijany.
Wszyscy mieli zobaczyć nieporadnego i opuszczonego Lecha Kaczyńskiego snującego się po kuluarach Rady Europejskiej. Zobaczyli jednak premiera, który jest w stanie posunąć się do takich – nieskutecznych – zagrywek, jak zabieranie samolotu głowie państwa. Prezydent przechadza się więc po salonach rozluźniony i uśmiechnięty, i pobłażliwie poklepuje premiera po plecach. Z kolei Donald Tusk zaciska zęby – dziś nawet nie dał się sfotografować z Lechem Kaczyńskim przy jednym stole. Posłuchaj relacji Agnieszki Burzyńskiej: