Według białoruskiej telewizji państwowej, szczyt Partnerstwa Wschodniego stał się trybuną dla brutalnych ataków na ten kraj, zaproponowano na nim przyjęcie "antybiałoruskiej deklaracji", a krajom, które się na to nie zgodziły, zagrożono represjami ze strony Unii Europejskiej. Te oceny padły w komentarzu w głównym wieczornym wydaniu wiadomości w Kanale 1 telewizji.
Zamiast dyskutowania o perspektywach organizacji, która zgodnie z ideą powinna służyć interesom dziesiątek milionów ludzi, polski szczyt przerodził się w trybunę dla brutalnych ataków na nasz kraj i kopiowania kolejnych, szytych grubymi nićmi rezolucji - oświadczył komentator.
Na szczycie w Warszawie państwa Partnerstwa są otwarcie szantażowane, tylko dlatego, że odmawiają podpisywania antybiałoruskich dokumentów - dodał. Spikerka dziennika powiedziała, że chodzi o projekt deklaracji końcowej. Według niej został on odrzucony, a potem niezgadzającym się krajom zagrożono represjami ze strony Unii Europejskiej, jeśli będą nalegać na nieprzyjęcie dokumentu. Dodała, że chodzi o republiki byłego ZSRR, które należą do Partnerstwa Wschodniego.
Krajom uczestniczącym w szczycie dano do zrozumienia, że ich rola w Partnerstwie Wschodnim sprowadza się do salutowania na pierwszy rozkaz z Brukseli - mówił komentator. Jego zdaniem, kraje te zobaczyły, że w Partnerstwie Wschodnim działa nie statut i prawo międzynarodowe, lecz rządzą kaprysy europejskich politykierów.
Dwudniowy szczyt Partnerstwa Wschodniego rozpoczął się w czwartek wieczorem w Warszawie. W spotkaniu bierze udział liczna grupa europejskich przywódców oraz szefowie państw i rządów pięciu (obok Białorusi) wschodnich sąsiadów UE uczestniczących w tej organizacji: Armenii, Azerbejdżanu, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy.
Z Białorusi zaproszony był szef MSZ Siarhiej Martynau, jednak strona białoruska zadecydowała, że szefem jej delegacji będzie ambasador w Polsce Wiktar Gajsionak.