Ingrid Betancourt, była zakładniczka w rękach kolumbijskich rebeliantów, domaga się prawie siedmiu milionów dolarów odszkodowania. Moją jej one wynagrodzić szkody, których doznała w czasie sześcioletniej niewoli. Informację podał rząd Kolumbii, nie kryjąc konsternacji.
Betancourt została porwana przez lewicowych partyzantów Rewolucyjnych Sił Zbrojnych (FARC) na południu kraju w lutym 2002 roku. Kandydowała wówczas na prezydenta Kolumbii. Została uwolniona wraz z 14 innymi zakładnikami w 2008 roku - w wyniku operacji sił specjalnych.
Żądanie wypłaty 6,8 mln dolarów zostało wysłane do kolumbijskiego ministerstwa obrony 30. czerwca. Betancourt domaga się odszkodowania nie tylko dla siebie, ale też dla dwóch swoich dzieci oraz dla matki i dla siostry.
W wydanym oświadczeniu resort wyraził "zdziwienie" oraz "żal". Zdaniem władz, była zakładniczka nie ma podstaw, by czegokolwiek żądać od państwa, gdyż zaraz po odzyskaniu wolności mówiła, że operacja jej uwalniania była "perfekcyjna", zaś w 2002 roku zlekceważyła sugestie, by nie wybierała się tam, gdzie potem została porwana.
Wiceprezydent Francisco Santos, który sam był zakładnikiem handlarzy narkotyków przez osiem miesięcy w roku 1990, określił w wywiadzie radiowym zachowanie Betancourt jako "niewdzięczność".