Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie pożaru, do którego doszło w nocy z wtorku na środę w Żorach w Śląskiem. Ogień wybuchł na składowisku opon i tworzyw sztucznych. Jak się okazuje, urząd miasta kontrolował to miejsce przed pożarem i stwierdził nieprawidłowości.
Pożar na składowisku - jeden z największych takich w ostatnich latach w regionie - wybuchł w nocy z wtorku na środę. Ogień objął powierzchnię około 15 tys. m kw., trawiąc halę do recyklingu wyrobów z gumy oraz tysiące ton zgromadzonych wokół niej odpadów, głównie opon i tworzyw sztucznych. W kluczowym momencie akcji gaśniczej uczestniczyło w niej ponad stu strażaków z kilku miast regionu.
Zużyte opony oraz sprasowane w kostki o objętości około 1 m sześc. tworzywa sztuczne był składowane na półtorahektarowym terenie w wysokich na kilka metrów stosach i pryzmach. W wyniku działania ognia materiały te stopiły się, osiągając wewnątrz stert bardzo wysoką temperaturę.
Jak powiedział kpt. Andrzej Pilny z żorskiej straży pożarnej, w czwartek po południu na miejscu pracowało jeszcze około 60 strażaków; w użyciu było 26 strażackich samochodów. Trwało dogaszanie i przelewanie pogorzeliska, z wykorzystaniem ciężkiego sprzętu, przede wszystkim ładowarek.
Co ciekawe, jeszcze przed pożarem urząd miasta kontrolował to miejsce i stwierdził nieprawidłowości. Odpady były przechowywane w miejscach do tego nieprzeznaczonych, nie były odpowiednio zabezpieczone. Przekroczone były też 3-letnie terminy przechowywania niektórych odpadów.
Urząd miasta kontrolował składowisko w ubiegłym i w tym roku. W październiku wszczął postępowanie zmierzające do cofnięcia zakładowi pozwolenia na przechowywanie odpadów.
Przyczyna pożaru nie jest jeszcze znana. Ustala ją policja pod nadzorem prokuratury. Na razie nie są możliwe oględziny pogorzeliska, bo strażacy wciąż dogaszają pożar.
(nm)