W lewo czy w prawo? W którą stronę pójdzie Polska po wrześniowych wyborach parlamentarnych? Od kilku tygodni na przykładzie polskich regionów próbujemy sprawdzać, co stanie się, jeżeli spełni się najbardziej prawdopodobny scenariusz zaplanowanego na 23 września głosowania.
Z ostatnich sondaży wynika, że przewaga koalicji SLD-Unia Pracy nad innymi ugrupowaniami jest na tyle duża, iż trudno sobie wyobrazić, by sojusz ten mógł przegrać jesienne wybory. Do tej pory sprawdzaliśmy, jak rządzi SLD m.in. w kujawsko-pomorskiem, Łodzi i Częstochowie. Dziś pora na kolejne miasto - Zieloną Górę, zwaną już przez wielu "Czerwoną Górą". Lewica ma zdecydowaną przewagę w radzie miasta. "Teraz możecie uchwalić nawet pogodę" – takie słowa w stronę radnych SLD skierował na pierwszej po wyborach sesji rady miejskiej jeden z przedstawicieli opozycji. Członkowie Sojuszu zajęli bowiem 25 z 45 miejsc na sali zielonogórskiego Ratusza. To oznaczało, że nawet bez konsultacji z opozycją mogą uchwalać co i kiedy im się podoba. Jak twierdzi Piotr Barczak, jeden z opozycyjnych radnych, SLD wybrało właśnie taką metodę sprawowania władzy: „Wydaje mi się, że to widać po wszystkich głosowaniach. Radni opozycyjni mogą tylko wyrażać swoją wolę w głosowaniu, gdzie to głosowanie i tak nie będzie miało żadnego znaczenia bo wiadomo i tak jaki będzie wynik” – uważa Barczak. A wynik jest zawsze zgodny z życzeniem zarządu miasta. Dlatego rada miejska, głosami SLD, uchwaliła m.in. wbrew opinii opozycji prawie półmilionową dotację na wymyślony przez prezydenta Festiwal Piosenki Zjednoczonej Europy i zgodziła się na wynajęcie Sojuszowi reprezentacyjnej kamienicy w centrum miasta po – nazwijmy to – preferencyjnej cenie...
Przegłosowywanie własnych uchwał, przygotowywanych często - według opozycji - na kolanie, działanie przede wszystkim w zgodzie z interesami własnej partii oraz zatrudnianie niekompetentnych ludzi na ważnych stanowiskach - to najpoważniejsze zarzuty stawiane SLD-owskim politykom z Zielonej Góry.
foto RMF
17:55