Odmawiając ekstradycji Romana Polańskiego, Sąd Okręgowy w Krakowie "w sposób jednostronny i wybiórczy ocenił zgromadzony materiał dowodowy. Zaniechał przy tym wyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy" - uważa Zbigniew Ziobro. Minister sprawiedliwości i prokurator generalny zdecydował o wniesieniu do Sądu Najwyższego kasacji ws. odmowy wydania reżysera Stanom Zjednoczonym. Roman Polański ścigany jest przez amerykański wymiar sprawiedliwości za seks z 13-letnią dziewczynką. Sprawa ciągnie się od blisko 40 lat.
Według Zbigniewa Ziobry, krakowski sąd, który w październiku ubiegłego roku odmówił wydania reżysera Stanom Zjednoczonym, m.in. "w rażący sposób naruszył umowę o ekstradycji zawartą pomiędzy Polską a USA". W oficjalnym komunikacie, przesłanym mediom przez Dział Prasowy Prokuratury Krajowej, czytamy m.in., że Sąd Okręgowy w Krakowie "błędnie przyjął, że przeszkodą w wydaniu oskarżonego jest to, że zarzucane mu przestępstwa uległy przedawnieniu w Polsce", a także "błędnie przyjął, że Roman Polański poniósł konsekwencje ewentualnej kary, spędzając w 1977 roku 42 dni w więzieniu w USA, a także poprzez areszt tymczasowy i domowy w Szwajcarii, gdzie oskarżony został zatrzymany w 2009 roku w związku z wnioskiem ekstradycyjnym USA".
Ponadto - zdaniem Ziobry - krakowski sąd m.in. "niesłusznie uznał także, że w USA może dojść do nieludzkiego i poniżającego traktowania oskarżonego".
Jak zauważa dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada, minister sprawiedliwości realizuje swe zapowiedzi z czasu, gdy nie stał jeszcze na czele polskiej prokuratury. Według niego, mieszkający na stałe we Francji reżyser powinien stanąć przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości, bo - jak mówił Ziobro - nikt nie może być uprzywilejowany względem prawa.
Z mojego punktu widzenia nie zostały popełnione żadne błędy, nie było też żadnych zachowań zasługujących na wniosek o postępowanie kasacyjne - tak decyzję Zbigniewa Ziobry skomentował w rozmowie z reporterem RMF FM Pawłem Pawłowskim adwokat Romana Polańskiego. Jan Olszewski podkreślił, że decyzję o niedopuszczalności ekstradycji reżysera krakowski sąd podjął na podstawie merytorycznych argumentów.
Status Romana Polańskiego nie miał żadnego wpływu na decyzję sądu. Gdyby nie było argumentów merytorycznych - miażdżących z punktu widzenia obrony, to na pewno status Romana Polańskiego nie uchroniłby go przed decyzją sądu - stwierdził Olszewski.
Sam reżyser wie już o skierowaniu kasacji. Teraz wraz z prawnikiem muszą zapoznać się z jej treścią i wtedy zdecydują o dalszych krokach. Adwokat zapewnił jednak, że jest spokojny o rozstrzygnięcie sprawy - pod warunkiem, jak zaznaczył, że wyrok wyda niezawisły sąd.
Amerykański wymiar sprawiedliwości ściga Romana Polańskiego od blisko 40 lat. W 1977 roku reżyserowi zarzucono w Stanach Zjednoczonych sześć przestępstw, w tym gwałt na osobie pod wpływem narkotyków i molestowanie nieletniej. Na mocy zawartej wówczas ze stronami ugody Polański przyznał się do uprawiania seksu z nieletnią, a prokuratura wycofała pozostałe zarzuty.
W ramach uzgodnionej kary reżyser dobrowolnie stawił się do zakładu karnego i spędził tam 42 dni na tzw. obserwacji diagnostycznej, która maksymalnie może trwać 90 dni. Po tym okresie został zwolniony przez władze więzienne, według których jego dalszy pobyt w zakładzie nie był wskazany. Przed ogłoszeniem wyroku Polański opuścił jednak USA, obawiając się, że sędzia nie dotrzyma warunków zawartej ugody.
W 2009 roku Polański, który ma polskie i francuskie obywatelstwo, został zatrzymany na lotnisku w Zurychu na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania. Po trzymiesięcznym pobycie w areszcie i siedmiomiesięcznym areszcie domowym został uwolniony - władze Szwajcarii zdecydowały, że nie wydadzą go Stanom Zjednoczonym, ponieważ "nie można wykluczyć z całkowitą pewnością błędu we wniosku ekstradycyjnym USA".
Po aresztowaniu reżysera w Szwajcarii Samantha Geimer (poprzednio Gailey) - to z nią Polański w 1977 roku uprawiał seks, miała wówczas 13 lat - wezwała sąd apelacyjny w Kalifornii, by umorzył sprawę karną przeciwko reżyserowi. Sąd odrzucił jednak zarówno jej wniosek o umorzenie sprawy, jak i późniejszy wniosek obrońców Polańskiego o zaoczny proces.
W czasie trwania szwajcarskiego postępowania ekstradycyjnego Roman Polański opublikował na portalu internetowym artykuł "Nie mogę dłużej milczeć", w którym stwierdził, że "żądanie od szwajcarskich władz ekstradycji jest oparte na fałszu". Wskazał, że przed 33 laty został uznany za winnego, ale - zgodnie z zawartą ugodą - 42 dni, które spędził wówczas w więzieniu Chino w Kalifornii, miały być uznane za pełen wyrok. Kiedy wyszedłem z więzienia, sędzia zmienił zdanie i uznał, że czas, jaki w nim spędziłem, nie wystarczy za pełen wyrok, i to usprawiedliwia mój wyjazd z USA - napisał reżyser.
Do Polski wniosek USA o ekstradycję Romana Polańskiego trafił na początku ubiegłego roku. 14 stycznia 2015 odbyło się przesłuchanie reżysera w krakowskiej prokuraturze - trwało blisko 9 godzin. Polański powiedział po nim mediom, że poddał się procedurze ekstradycyjnej i że ma zaufanie do polskiego wymiaru sprawiedliwości.
20 stycznia prokuratura skierowała do sądu formalny wniosek o stwierdzenie dopuszczalności ekstradycji. Wskazała w nim, że z umowy ekstradycyjnej zawartej między Polską a USA wynika, że można wydać obywatela polskiego Stanom Zjednoczonym - także w przypadku przedawnienia ścigania w Polsce, gdy w USA okres przedawnienia nie upłynął. Prokuratura podkreślała jednocześnie, że zajmuje stanowisko "jedynie w odniesieniu do przesłanek formalnych i nie odnosi się do innych okoliczności".
Polański złożył wyjaśnienia na pierwszym posiedzeniu sądu 25 lutego. Na kolejnym posiedzeniu, 9 kwietnia, sąd postanowił m.in. zwrócić się do USA o dokumenty dotyczące postępowania przeciw reżyserowi w tym kraju, jego pobytu w zakładzie karnym w Chino i wniosku ekstradycyjnego do Szwajcarii. O odpowiednie dokumenty dotyczące postępowania ekstradycyjnego sąd wystąpił także do Szwajcarii.
W przedstawionym wówczas ustnym uzasadnieniu postanowienia podkreślono m.in., że przed sądem w USA została zawarta ugoda z reżyserem, a kara została wykonana. Krakowski sąd szczegółowo zrelacjonował przebieg postępowania przeciwko Polańskiemu w USA, w trakcie którego - jak stwierdził - złamano zawartą ugodę i proponowano inną, niedającą reżyserowi gwarancji i pewności.
Sąd wskazał również okoliczności i osoby, które - według niego - sprawiły, że w wielu aspektach doszło do rażącego naruszenia procedur i złamania zasady obiektywizmu i niezawisłości.
Jak podkreślił ponadto sąd, łączny okres pozbawienia Polańskiego wolności - razem z pobytem w zakładzie karnym w Chino i aresztem domowym w Szwajcarii - wyniósł równowartość 365 dni kary. Jest to ośmiokrotność kary według pierwszej ugody i czterokrotność późniejszej, narzuconej ugody. Pojawia się retoryczne pytanie: o co chodzi Amerykanom z tym wnioskiem o ekstradycję? Sąd racjonalnej odpowiedzi nie znajduje. Na zdrowy rozum nie ma na to dobrej odpowiedzi - mówił sędzia Dariusz Mazur w uzasadnieniu postanowienia.
(edbie)