Bez rezultatów zakończył się drugi dzień poszukiwań Piotra Kijanki. Służby przeszukały kolejny odcinek koryta Wisły. Sprawdzały sonarem dno Wisły od stopnia wodnego Dąbie do stopnia Przewóz. Poniedziałkowe przeszukiwania sonarem do stopnia wodnego Dąbie nie przyniosły rezultatów. 34-letni krakowianin zaginął 6 stycznia na Kazimierzu.
W dotychczasowych poszukiwaniach wykorzystano specjalne niemieckie psy tropiące, które nawet po tygodniu są w stanie odnaleźć ślad poszukiwanej osoby. W poniedziałek psy doprowadziły funkcjonariuszy w rejon mostu Kotlarskiego. Jeden wskazał stojącą nad brzegiem ławeczkę, drugi doprowadził do brzegu Wisły. Innych tropów zwierzęta nie podjęły. Z uwagi na fakt, że psy mogą pracować bez przerwy jedynie 20 minut, poszukiwania przerwano.
Obecność Piotra Kijanki w rejonie mostu Kotlarskiego - mężczyzna mógł wracać tą trasą do domu po spotkaniu z przyjaciółmi na Kazimierzu - potwierdzają świadkowie. Jak podała policja, dwójka rowerzystów widziała mężczyznę o podanym rysopisie, gdy szedł pod mostem Kotlarskim. Istnieje także nagranie z pobliskiego osiedla Wiślane Tarasy, niestety niedokładne, na którym widać idącego mężczyznę.
Piotr Kijanka w nocy 6 stycznia wyszedł z restauracji na Placu Nowym i nie wrócił do domu na os. Dąbie, nie nawiązał kontaktu z rodziną. Jego telefon przestał działać jeszcze w restauracji.
Jak informowała jego żona, tego dnia razem z mężem i przyjaciółmi świętowali jej 30. urodziny. Ona wyszła jednak z restauracji nieco wcześniej.
(e)