Dyrektor Przedsiębiorstwa Państwowego "Porty Lotnicze" właśnie zwolnił dyscyplinarnie szefa Rady Pracowniczej. "Robi to, bo nie chce, żeby przedstawiciele załogi patrzyli mu na ręce" - mówią RMF FM przedstawiciele związków zawodowych i zarzucają Mariuszowi Szpikowskiemu łamanie przepisów. "Nie może być, że ktoś jest w sytuacji świętych krów i wydaje mu się, że jest nieruszalny" - odpowiada dyrektor PPL.
Mariusz Szpikowski odmawia podania szczegółów dotyczących zwolnienia Cezarego Wieńskiego. Mówi jedynie o ciężkim złamaniu przepisów prawa pracy: Było to naprawdę ciężkie naruszenie, które naruszało przede wszystkim dobre imię pracodawcy i wizerunek, poza innymi aspektami.
Cezary Wieński kierował działem szkoleń. W ostatnim czasie ten dział był kilka razy kontrolowany przez wewnętrzny audyt i trzech byłych funkcjonariuszy MO wynajętych przez dyrekcję. Nie znaleziono błędów. Mimo to Wieński został zwolniony. Pod pretekstem całkowicie kłamliwym, nierzeczywistym - komentuje szef lotniskowej Solidarności 80 Krzysztof Aniszewski. Pretekstem miały być - według informacji reportera RMF FM - problemy z alkoholem, ale nie Wieńskiego, a jednego z pracowników skierowanych na szkolenie. Sprawa już trafiła do sądu pracy.
Związkowcy zarzucają dyrektorowi Portów Lotniczych, że walczy z nimi niezgodnie z prawem. Zwolnił dyscyplinarnie dwadzieścia osób w niecałe dwa lata - mówią RMF FM szefowie dwóch największych związków zawodowych. Ich zdaniem dyrektor firmy łamiąc przepisy zwalnia osoby, które są dla niego niewygodne.
Podstawowy zarzut to lawinowy wzrost liczby zwolnień dyscyplinarnych. Wcześniej było ich niewiele. Jedno, góra dwa rocznie. Nowy dyrektor od początku zastraszał i szykanował pracowników - mówi Marek Żuk, szef Związku Zawodowego Pracowników Lotnictwa Cywilnego w PPL. Jest mało pracowników, którzy odważyliby się powiedzieć coś publicznie na temat dyrektora naczelnego. Po prostu się go boją. Jest strach - dodaje.
W PPL działała Rada Pracownicza. To wybrani przez załogę przedstawiciele, których zgodnie z prawem nie można zwolnić, ani obniżyć im pensji. Mariusz Szpikowski dyscyplinarnie zwolnił już dwóch członków tej Rady. Nie może być świętych krów - podkreśla dyrektor PPL. Ktoś jest w kategorii świętych krów i jest nieruszalny - tłumaczy. I twierdzi, wszyscy zwolnieni popełnili ciężkie wykroczenia pracownicze. Związkowcy walczą o przywrócenie do pracy w sądzie.
Związkowcy zarzucają Mariuszowi Szpikowskiego, że próbował utrudnić im zorganizowanie demonstracji. Chodzi o pikietę przed Ministerstwem Infrastruktury i Budownictwa 11 października. Dyrektor naczelny tuż przed demonstracją cofnął urlopy i ściągnął do pracy osoby, które powinny mieć wolne, bo pracują w systemie zmianowym.
Na spotkaniach zorganizowanych tuż przed pikietą straszono pracowników - mówi Marek Żuk, szef Związku Zawodowego Pracowników Lotnictwa Cywilnego w PPL. Mówiono w przypadku kiedy zostanie stwierdzone, że byli na pikiecie to będą wyciągane surowe konsekwencje - dodaje.
Na wniosek ministerstwa i Urzędu Lotnictwa Cywilnego musiałem zapewnić ciągłość pracy lotniska - tłumaczy swoje działania dyrektor Szpikowski i zarzuca związkowcom, że nie informowali o swoich planach. Powinni umożliwić pracodawcy zarządzanie ciągłością pracy przedsiębiorstwa. Takiego działania nie było. Panowie w żaden sposób się do nas nie zwrócili - wyjaśnia.
To nieprawda, pikieta była planowana na sto osób i nie mogła zaszkodzić PPL - odpowiadają związkowcy. Według nieoficjalnych informacji dodatkowo w pracy musiało pojawić się ponad dwieście osób. Koszt dodatkowych dyżurów i odszkodowań za odwołane urlopy może sięgać nawet ćwierć miliona złotych.
(adap)