"Nie wiemy dokładnie, w co grają związkowcy. Spełniliśmy wszystkie ich postulaty" - tak zarząd PKP komentuje stanowisko związkowców, którzy na piątek zapowiedzieli dwugodzinny strajk ostrzegawczy na torach. "To wyjątkowa arogancja władz PKP, która na pewno nie prowadzi do zawieszenia strajku" - odpowiada Leszek Miętek, jeden z liderów kolejowych związkowców.
Zdaniem pracowników kolei, władze spółek nie chcą dojść z nimi do porozumienia w sprawie zniżek na przejazdy dla kolejowych emerytów. Zarząd PKP twierdzi natomiast, że porozumienie zawarto.
Według niego, po pierwsze, utrzymano 99-procentową ulgę na przejazdy dla emerytowanych kolejarzy ze spółek Grupy PKP. Po drugie, na finiszu są rozmowy z Kolejami Śląskimi, Wielkopolskimi i Dolnośląskimi - tam także ulga ma obowiązywać.
Prezes PKP Jakub Karnowski twierdzi, że zniesiono jedynie zniżki za podróżowanie pierwszą klasą. Pierwsza klasa jest dla naszych najlepszych pasażerów. 99-procentowa ulga będzie natomiast obowiązywać tak, jak obowiązywała, w drugiej klasie - zapewnia.
Problem jednak w tym, że w zamian za utratę tej pierwszej związkowcy chcą 720 zł rekompensaty miesięcznie.
Związkowcy odpowiadają, że fikcją będzie zapowiadana 99-procentowa ulga na podróże drugą klasą, bo niewielu z niej skorzysta. Z kolei o braku ulg na klasę pierwszą mówią, że to kwestia marginalna. Poza tym nie zgadzają się ze wzrostem cen biletów sieciowych i miesięcznych.
W rozmowie z reporterem RMF FM Piotrem Glinkowskim Leszek Miętek grzmiał, że postawa władz PKP i ministra transportu Sławomira Nowaka to jawna prowokacja, która może doprowadzić nawet do strajku generalnego na kolei.
Stanowisko Miętka może być o tyle niezrozumiałe, że przyczyną sporu związkowców z pracodawcami były właśnie ulgi przejazdowe. Pod koniec sierpnia spółki Grupy PKP ogłosiły, że z końcem 2012 roku przestaną wykupywać prawo do zniżek dla swoich emerytowanych pracowników. Emeryci, którzy nadal będą chcieli mieć zniżkę, będą mogli wykupić ją sami. Grupa poinformowała, że zaoszczędzi na tym około 27 mln zł rocznie.
W odpowiedzi związkowcy przeprowadzili referendum strajkowe, w którym 95 procent załogi opowiedziało się za strajkiem, jeśli zasady przyznawania ulg się zmienią, a załoga nie dostanie finansowej rekompensaty.
Do kolejarzy zaapelował dziś minister transportu Sławomir Nowak. Zwracam się z serdeczną prośbą do wszystkich kolejarzy, również do liderów związkowych, aby odwołali ten protest, który będzie wymierzony wyłącznie w pasażerów, a nie nawet w zarząd PKP. Proszę, aby odwołali ten strajk albo przełożyli go przynajmniej na inne godziny, żeby w czasie szczytu komunikacyjnego, w piątek - który będzie prawdopodobnie jednym z najmroźniejszych dni w roku - nie znęcać się nad pasażerami i nie brać pasażerów na zakładników swoich wąskich interesów - mówił w Sejmie.
Podkreślał, że przyszedł czas, kiedy w Grupie PKP trzeba porządkować pewne rzeczy - walczyć z gigantycznym zadłużeniem, racjonalizować koszty, przeprowadzić niezbędną restrukturyzację.
Mam wrażenie, że tak naprawdę strona związkowa - niektórzy liderzy związkowi - szukają wyłącznie pretekstu do tego, żeby zastrajkować. A tak na dobrą sprawę, dzisiaj jedyni, którzy mają prawo strajkować na kolei, to są pasażerowie, a nie liderzy związkowi - mówił Nowak.