Mężczyzna w damskim przebraniu chciał okraść sklep monopolowy na warszawskim Bemowie. Z torebki wyciągnął przedmiot przypominający broń i próbował zastraszyć nim właściciela. Gdy sprzedawca nie chciał mu niczego dać, rabuś wpadł w panikę i uciekł.
Złodziej domagał się gotówki i alkoholu. Sprzedawca powiedział mu jednak, że niczego nie dostanie. W tej sytuacji złodziej nie próbował dalej go straszyć, ale zaczął użalać się nad sobą: O rany boskie, dopiero co wyszedłem zza kratek i nie potrafię napadu zrobić - stwierdził. Po tych słowach uciekł. Zatrzymano go jednak już kilkanaście minut później.
Po nieudanym napadzie 33-latek ukrył się w swoim mieszkaniu. Ubiór i atrapę broni schował... do zamrażarki.
Mężczyźnie przedstawiono zarzut rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia dokonanego okresie recydywy. Może trafić do więzienia nawet na 15 lat.