Dopiero 14 miesięcy po powodzi udało się odbudować przerwany wał na Wiśle w Krakowie. Rzeka zrobiła prawie 20-metrową wyrwę niedaleko ulicy Nowohuckiej. Tak długi czas odbudowy to wynik przepychanek pomiędzy urzędnikami o to, kto ma wyremontować wał. Kłóciły się władze miasta i województwa.
Urzędnicy wzajemnie przerzucali się odpowiedzialnością za dziurę w wale, a w spór zaangażowały był nadzór budowlany, a nawet prokuratura. Ostatecznie stanęło na tym, że wał musi odbudować Kraków.
Sama naprawa wału trwał znaczcie krócej niż przepychanki, bo niespełna 3 miesiące. Remont kosztował 1 740 000 złotych. Najpierw zabudowano wyrwę powstałą podczas powodzi, a następnie wykonano przesłony przeciwfiltracyjne, wyprofilowano skarpę i utwardzono koronę wału oraz zbudowano dwie rampy zjazdowe.
Ten wał w okolicach Nowohuckiej nie jest już zagrożeniem, ale niebezpiecznie nadal jest w okolicach małopolskiego Czernichowa. Tam prace uszkodzonego nasypu zaczęły się także z opóźnieniem z powodu sporu między instytucjami odpowiedzialnymi za wały i samą rzekę.