W kijowskim Pałacu Maryjskim trwa trzecia runda rokowań okrągłego stołu z udziałem ukraińskich władz, opozycji i zagranicznych mediatorów, w tym prezydentów Polski i Litwy oraz szefa dyplomacji UE Javiera Solany.
Wprawdzie najważniejszy cel „pomarańczowych”, czyli doprowadzenie do powtórki II tury wyborów prezydenckich, już został osiągnięty, ale kryzys na Ukrainie wciąż trwa. Toczy się chociażby walka o ograniczenie uprawnień przyszłego prezydenta.
Obóz władzy - odchodzący prezydent Leonid Kuczma i Wiktor Janukowycz - chcą ograniczenia roli prezydenta i próbują te zmiany przeforsować w Radzie Najwyższej. Mówiąc wprost, boją się odwetu i starają się chronić swoje interesy. Opozycja z dnia na dzień coraz głośniej mówi o rozliczaniu, i to zarówno gubernatorów, gdzie doszło do fałszerstw, jak i członków rządu.
Tajemnicą poliszynela jest, że Kuczma stworzył system, gdzie beneficjantami byli członkowie jego rodziny – w ich rękach są stacje telewizyjne, prasa czy operatorzy telefonii komórkowej. Jest więc o co walczyć.
To także powoduje, że w parlamencie nie uchwalono zmian dających pewność, że powtórzone wybory znów nie zostaną sfałszowane. Ten właśnie problem ma rozwiązać kolejne spotkanie.
Dodajmy, że premier Wiktor Janukowycz ogłosił wieczorem, że... bierze urlop na czas kampanii wyborczej przed powtórką II tury wyborów, zaplanowaną na 26 grudnia. W ten sposób zabezpieczył się przed dymisją, której domaga się protestująca opozycja, bo ukraińskie prawo pracy zabrania zwalniania osób przebywających na urlopach.
Leonid Kuczma radził premierowi Wiktorowi Janukowyczowi, by w ogóle zbojkotował powtórkę wyborów – pisze dzisiejszy „New York Times”.
W wywiadzie udzielonym tej gazecie Kuczma powiedział, że gdyby był na miejscu Janukowycza nie zdecydował by się na kandydowanie. Ale nie dlatego, że bałby się porażki. Wycofanie się Janukowycza oznaczałoby, że Juszczenko nie ma rywala, i w takiej sytuacji, by zostać prezydentem musiałby uzyskać aż 50-procentowe poparcie.