Przez Warszawę przetoczył się wczoraj kilkutysięczny tłum śląskich związkowców protestujących w obronie swoich miejsc pracy. To największa w tym roku demonstracja. Wzięli w niej udział członkowie "Solidarności", Związku Zawodowego Górników i Związku Kontra.
Demonstrację zorganizowała "Solidarność" regionu śląsko-dąbrowskiego. Związkowcy chcieli w ten sposób zaprotestować przeciwko polityce gospodarczej i społecznej rządu.
Oprócz górników pojawiła się również liczna grupa kolejarzy z "Solidarności" oraz hutników. Obecni byli także przedstawiciele dwóch innych górniczych związków: Kontry oraz należącego do OPZZ Związku Zawodowego Górników w Polsce. To chyba jedyna zasługa rządu Leszka Millera: udało się zjednoczyć i skonsolidować opozycyjne względem siebie związki - mówił szef "Solidarności" Janusz Śniadek.
Przed Kancelarią Premiera kilkutysięczny tłum nie tylko skandował, doszło także do utarczek z policją. Poleciały jajka i petardy. Są ranni. 3 funkcjonariuszy trafiło do szpitali lub ambulatoriów. Z tłumu manifestantów karetki wywoziły również rannych górników.
Wcześniej policjanci odebrali górnikom wjeżdżającym do Warszawy kilkadziesiąt kijów bambusowych i kilka petard. Kontrola, która odbyła się w Jankach, spowodowała godzinną blokadę trasy wylotowej na Wrocław i Kraków.
Posłuchaj także relacji warszawskiego reportera RMF Konrada Piaseckiego:
Foto: Rober Chojecki RMF Warszawa
08:15