Sporo pracy w mijający długi weekend mieli ratownicy górscy. Interweniowali kilkadziesiąt razy. Kilku turystów uległo poważnym wypadkom, a jeden – w Tatrach - niestety zmarł.

W porównaniu z poprzednimi latami w Tatrach ten weekend nie był najgorszy - mówi mimo to ratownik TOPR Andrzej Marasek.

Toprowcy interweniowali 10 razy, czterokrotnie trzeba było podrywać w powietrze śmigłowiec.

6 osób zostało poważnie rannych wysoko w górach, pomagaliśmy też kolegom z GOPR-u z Pienin. Tam niestety mężczyzna, który uległ zawałowi, nie przeżył - mówi Marasek.

I właśnie w Pieninach doszło do wyjątkowo dużej liczby wypadków: 5 osób zasłabło, jedna z nich nie przeżyła. Wypadkom uległy 3 rowerzystki, a z Turbacza śmigłowcem przetransportowano do szpitala 4-latka z otwartym złamaniem nogi.

Ratownicy ostrzegają, że warunki w górach bardzo się pogorszyły. Spadło kilka centymetrów śniegu, a mgła ogranicza widoczność do kilkunastu metrów.

Liczne akcje GOPR w Bieszczadach

Dziesięć razy podczas majowego weekendu interweniowali ratownicy górscy w Bieszczadach. Przed załamaniem pogody na Połoninę Wetlińską wchodziło ponad tysiąc osób dziennie - poinformował ratownik dyżurny bieszczadzkiej grupy GOPR Hubert Marek.

Udzielaliśmy pomocy turystom, którzy podczas wędrówek zachorowali lub doznali urazów kończyn, były to np. zesłabnięcia spowodowane cukrzycą, czy złamanie nogi. W dwóch przypadkach poszkodowanych ewakuowano śmigłowcem - powiedział.

Rano w górnych partiach Bieszczad było zero stopni Celsjusza. W położonych niżej Cisnej i Ustrzykach Górnych termometry pokazywały trzy stopnie.

(j.)