Justin Trudeau ogłosił, że ustąpi ze stanowiska szefa partii i tym samym przestanie być premierem Kanady. Będzie pełnić jednak swoje funkcje do czasu wyboru swojego następcy. Na prawie trzy miesiące zostały zawieszone prace parlamentu.

Justin Trudeau zwołał konferencję prasową przed Rideau Hall w Ottawie, oficjalną rezydencją szefa rządu, podczas której ogłosił swoją decyzję o ustąpieniu z funkcji szefa partii liberalnej i premiera. Poinformował również o zaakceptowanym przez gubernator generalną Mary Simon wniosku o zakończenie trwającej sesji parlamentu i zawieszeniu jego prac do 24 marca.

Zakończenie sesji parlamentu (ang. prorogation) na wniosek szefa rządu jest procedurą dopuszczaną przez kanadyjskie prawo i nierzadko wykorzystywaną przez premierów. Np. poprzedni premier, konserwatysta Stephen Harper, uniknął w ten sposób głosowania nad wnioskiem o wotum nieufności.

Zwracając uwagę na trwający paraliż prac parlamentu, Trudeau podkreślił, że Kanada "zasługuje na prawdziwy wybór w następnych wyborach". Stało się dla mnie jasne, że jeśli mam prowadzić wewnętrzne walki, nie mogę być najlepszą opcją w tych wyborach - przyznał. Dodał, że poprosił już kierownictwo partii o rozpoczęcie procedur związanych z wyborem swojego następcy.

Coraz gorsze sondaże

Od wielu tygodni media pisały o naciskach na Trudeau, pochodzących z szeregów partii liberalnej, związanych m.in. ze spadającymi notowaniami liberałów w sondażach. W połowie grudnia ub.r. wicepremier i minister finansów Chrystia Freeland na kilka godzin przed przedstawieniem parlamentowi sytuacji budżetu nieoczekiwanie podała się do dymisji. Przyczyną rezygnacji Freeland stał się spór z premierem o dalszy kierunek polityki gospodarczej. Freeland poinformowała też, że premier chciał przenieść ją na inną funcję, uznała to za brak zaufania.

Justin Trudeau (którego ojciec - Pierre Elliott Trudeau - był premierem w latach 1968-1979 i 1980-1984) został szefem partii liberalnej w 2013 r., dwa lata później poprowadził liberałów do zwycięskich wyborów i utworzenia rządu większościowego w 2015 r. Od przyśpieszonych wyborów w 2021 r. liberałowie tworzyli rząd mniejszościowy przy wsparciu opozycyjnej Nowej Partii Demokratycznej, która jednak w ub.r. wycofała się z porozumienia.

Obecny premier i jego rząd przeprowadzili Kanadę zarówno przez pierwszą kadencję Donalda Trumpa jak i, zaraz po niej, przez pandemię Covid-19, a podczas niej, na początku 2022 r. - przez problem tzw. konwoju wolności, który, protestując przeciw zasadom polityki zdrowotnej, ciężarówkami sparaliżował Ottawę, a później także przejścia graniczne. W minionych latach pojawił się też nasilony problem wpływania przez zagraniczne rządy na politykę kanadyjską i pod koniec stycznia br. oczekiwany jest specjalny raport w tej sprawie.

Pogarszające się nastroje społeczne

Poparcie dla partii liberalnej spadło w grudniu, po odejściu Freeland, do 19 proc., a partia konserwatywna miała przewagę 25 pkt. proc. - podawała w grudniu firma EKOS. Jednak według badania firmy Angus Reid z końca grudnia ub.r. mimo olbrzymiego spadku poparcia dla Trudeau, szef partii konserwatywnej Pierre Polievre nie zwiększa swojego poparcia, które spadło o 8 pkt proc. w ciągu roku. Przy czym różnica między zwolennikami i przeciwnikami obecnego szefa konserwatystów wyniosła minus 18 pkt. proc., co oznacza, że więcej osób jest mu przeciwnych, niż go popiera. Dramatycznie spadło też poparcie dla szefa NDP Jagmeeta Singha - w jego przypadku przewaga niechętnych nad popierającymi wzrosła z 4 do 16 pkt. proc. 

Wybory do Izby Gmin parlamentu federalnego powinny odbyć się w październiku.

Od wielu miesięcy badania opinii publicznej zwracały uwagę na pogarszające się nastroje społeczne, które tłumaczono m.in. wysokimi kosztami życia. W listopadzie ub.r. Angus Reid wskazywał też na przekonanie o praniu pieniędzy i powszechności łapówek od biznesu dla polityków, a 49 proc. ankietowanych uważało, że przyczynia się to do rosnących cen.

91 proc. podkreślało, że ich zdaniem powszechne jest unikanie płacenia podatków przez firmy. 79 proc. Kanadyjczyków uważa, że poziom korupcji w kraju wzrósł. 88 proc. podkreślało, że osoby odpowiedzialne za korupcję rzadko odpowiadają przed sądem.

Trump: Wielu Kanadyjczyków chce włączenia do USA

Do decyzji Trudeau odniósł się Donald Trump. "Wiele osób w Kanadzie uwielbiałoby być 51. stanem. Stany Zjednoczone nie mogą już dłużej cierpieć z powodu ogromnych deficytów handlowych i subsydiów, których Kanada potrzebuje, aby utrzymać się na powierzchni. Justin Trudeau wiedział o tym i zrezygnował" - napisał Trump na swoim portalu społecznościowym Truth Social. Zasugerował, że rozwiązaniem problemów Kanady byłoby połączenie ze Stanami Zjednoczonymi.

"Nie byłoby ceł, podatki znacznie by spadły, a Kanada byłaby CAŁKOWICIE BEZPIECZNA przed zagrożeniem ze strony rosyjskich i chińskich statków, które stale ich otaczają. Razem, jakiż to byłby wspaniały kraj!!!" - dodał.

Była to już kolejna w serii wypowiedzi Trumpa nawołująca do aneksji Kanady przez USA.

Na temat stworzenia "unii gospodarczej" z USA Trump miał rozmawiać z kanadyjskim inwestorem występującym w reality show Shark Tank, Kevinem O'Learym. Mimo to taki scenariusz nie cieszy się poparciem Kanadyjczyków. Według grudniowego sondażu Angus Reid Institute wstąpienie do Stanów Zjednoczonych popiera 5 proc. ankietowanych.

Gabryś: Trudeau został właściwie zmuszony do rezygnacji

Dochodzi do rozłamu w samej Partii Liberalnej, której Trudeau jest jeszcze szefem - mówił w rozmowie z Piotrem Salakiem na antenie Radia RMF24 dr hab. Marcin Gabryś z Katedry Studiów Kanadyjskich Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych UJ.  

Ta wewnętrzna rewolta powoduje, że został właściwie zmuszony do tego, żeby zrezygnować. Jeśliby tego nie zrobił, to Partia Liberalna ryzykuje prawie całkowite unicestwienie - dodał Gabryś.

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.