7 tys. międzynarodowych obserwatorów zarejestrowano na Ukrainie. Mają czuwać nad przebiegiem wyborów prezydenckich w tym kraju. Do powtórki II tury zostało niewiele ponad tydzień.
By uniknąć fałszerstw, zmieniono niektóre procedury. Nie będzie już elektronicznego przesyłania sprawozdań komisji wyborczych. Okazało się bowiem, że przedstawiciele sztabu premiera Wiktora Janukowycza znali kody dostępu serwerów Centralnej Komisji Wyborczej. Ograniczono też możliwość głosowania poza miejscem zamieszkania.
Władze do ochrony przebiegu głosowania zmobilizowały 170 tys. policjantów i żołnierzy sił wewnętrznych. A w Kijowie - jak donosi nasz korespondent - rozpoczęto już druk kart do głosowania, choć prezydent nie podpisał jeszcze odpowiedniego dekretu.
Wg ukraińskich politologów, Janukowycz nie ma już wpływu na administrację rządową, tym samym możliwości fałszerstwa zostały mocno ograniczone. Większym zagrożeniem jest niebezpieczeństwo unieważnienia wyborów, gdy zwolennicy premiera zablokują pracę komisji wyborczych na wschodzie kraju.
Dziś obaj kandydaci - opozycyjny Wiktor Juszczenko i prorosyjski Wiktor Janukowycz – odwiedzili właśnie wschód kraju - Charków, jeden z najważniejszych ośrodków przemysłowych i bastion zwolenników Janukowycza.
W poprzednim głosowaniu, unieważnionym przez sąd najwyższy z powodu fałszerstw, Ukraińcy ze wschodu poparli Janukowycza. Dlatego zdobycie choć części ich głosów ma dla Juszczenki ogromne znaczenie. Pochody zwolenników obu przywódców przeszły centralnymi ulicami Charkowa, wzajemnie się przekrzykując i powiewając flagami.
Juszczenko odwiedził fabrykę zbrojeniową, Janukowycz spotkał się ze swoimi zwolennikami na wiecu, obwiniając opozycję o doprowadzenie kraju na krawędź katastrofy.