Stały się rzeczy bardzo złe - tak premier Donald Tusk rozpoczął swoje przemówienie w Sejmie w sprawie afery hazardowej. To pierwsza sejmowa bitwa wojny z PiS-em, o której mówił wczoraj na konferencji prasowej, ogłaszając dymisje kolejnych ministrów. Przed wystąpieniem premiera minister Michał Boni przedstawił informację na temat tak zwanej ustawy hazardowej.
Donald Tusk ocenił w swoim wystąpieniu, że sprawa afery hazardowej pokazuje kilka kluczowych bolączek Polski: zagrożenie nielegalnym lobbingiem, niski standard polityków i nadużywanie służb specjalnych do działań politycznych. Wszystkie te sprawy powinniśmy umieć wyjaśnić możliwie obiektywnie, jeśli na tej sali czy przed komisją śledczą możliwy jest obiektywizm - mówił Tusk.
Stały się rzeczy bardzo złe. Nie można zamykać oczu na to, co stało się, jeśli chodzi o standardy zachowań, a być może także ich cel czy treść w odniesieniu do dwóch polityków Platformy Obywatelskiej (Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego) - podkreślił.
Dodał również, że nie można zachować milczenia, kiedy się patrzy, jak lata temu i za jego kadencji przebiegały prace nad ustawą hazardową. Nie można zamykać oczu na to, w jaki sposób w tej kwestii zachowywały się służby specjalne, w tym CBA - zaznaczył szef rządu.
Donald Tusk odpierał również zarzuty, że nie ujawnił afery hazardowej wcześniej:
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, zamiast premiera to minister Boni przedstawił w Sejmie informację na temat tak zwanej ustawy hazardowej. Zastąpił na sejmowej trybunie szefa rządu, by przygotować proceduralny grunt pod wystąpienie premiera. Dlatego krok po kroku opisywał prace nad ustawą, opisał wszystkie ruchy i wszystkie nawet najdrobniejsze pisma urzędników, choćby najniższego szczebla, w tej sprawie. Kto zgłaszał uwagi, do kogo je kierował, kto pisał poprawki, kto miał zastrzeżenia.
Z tego opisu można wyłowić dwie tezy. Po pierwsze, wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld zgłaszał najwięcej uwag i bronił branży hazardowej przed dopłatami, ale - według Boniego - zgodnie z procedurami. Po drugie, minister sportu Mirosław Drzewiecki zrezygnował z dopłat i pieniędzy z hazardu przez pomyłkę urzędnika. Nie w pełni zrozumiał intencje, które mu zostały przekazane - przekonywał Boni: