Trzej gimnazjaliści - sprawcy fałszywego alarmu bombowego w warszawskim supermarkecie zostali schwytani przez stołeczną policję. Grozi im schronisko dla nieletnich. Ich rodzice zapłacą za ten głupi żart nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Miesiąc temu do supermarketu na warszawskich Bielanach zadzwonił młody człowiek z informacją o podłożonej bombie. Ładunek miał być zdetonowany, jeśli właściciel sklepu nie zapłaci 10 tysięcy złotych okupu.
Ostrzeżenie potraktowano poważnie. Policję i służby ratunkowe postawiono w stan gotowości. Ewakuowano ponad 100 osób, zanim okazało się, że alarm był fałszywy.
Policjanci przez kilka tygodni szukali żartownisia. Choć dzwonił z komórki na kartę, policji udało się go namierzyć. Zatrzymano też dwóch jego wspólników. Chłopcy przyznali się do winy.