Resort finansów zaleca kierowcom TIR-ów odprawy celne wewnątrz kraju. W ten sposób chce rozładować tłok na wschodniej granicy, który powstał w związku z protestem celników. Resort wytypował kilkadziesiąt oddziałów celnych, są one położone przy szlakach, które prowadzą do granicy.
Tam będą przeprowadzane odprawy i potem już taki samochód będzie trafiał na granicę tylko po to, by pokazać celnikowi dokumenty z odprawy i celnik będzie sprawdzał, czy nie zostały naruszone plomby - powiedział rzecznik resortu Jakub Lutyk.
Widać jednak, że to tylko rozwiązanie doraźne, które chyba w niewielkim stopniu pomoże rozładować stojące już kolejki. Czekającym na odprawę w Hrebennem kierowcom TIR-ów już puszczają nerwy. Zablokowali drogę dojazdową do przejścia. Między miejscowościami Potok i Hrebenne ustawili ciężarówki w poprzek jezdni i nie przepuszczają samochodów. Policja informuje, że kierowcy prowadzą rozmowy z celnikami. Kolejka ciężarówek przed Hrebennem ma około 6 kilometrów, a czas oczekiwania na odprawę wynosi 35 godzin.
Podobnie wygląda sytuacja przed drugim na Lubelszczyźnie przejściem granicznym dla TIR-ów - w Dorohusku. Tam czas oczekiwania na wjazd na Ukrainę wynosi około 32 godzin.
Trudna sytuacja panuje też w porcie w Gdyni. Prawie 80 procent celników wzięło urlopy na żądanie. Władze portu piszą listy do przewoźników żeby zmienili plany transportów. Urząd celny próbuje ściągnąć do pracy celników z innych placówek, a kierowcy TIR-ów stoją na parkingu. Posłuchaj:
Trzeba też pamiętać, że strajk celników nie dotyczy tylko przejść granicznych, ale również oddziałów. Pozostaje także nierozwiązana kwestia kolejek stojących po drugiej stronie granicy. Stojący tam kierowcy nie mają możliwości odprawiać się wewnątrz kraju.
Po drugiej stronie naszych granic na oprawę czeka kilkaset kierowców TIR-ów. Z jednym z kierowców na przejściu w Dorohusku rozmawiał reporter RMF FM Paweł Świąder. Posłuchaj:
Szef służby celnej Jacek Dominik przerzuca odpowiedzialność za gigantyczne kolejki na kierowców TIR-ów. Daje jednak do zrozumienia, że w pewnym sensie kierowcy sami sobie są winni. Chciałbym zwrócić uwagę, że pierwszy problem na przejściu granicznym w Dorohusku nie powstał w wyniku zaprzestania pracy przez celników, ale w wyniku zablokowania przez kierowców ciężarówek - powiedział Dominik i powtórzył, że potrzebna jest współpraca przewoźników z resortem.
Na przejściu w Dorohusku utworzono 40 nowych etatów. Zatrudnienie tam ludzi to jednak kwestia czasu. Dominik zapewnił też, że chce rozmawiać z protestującymi celnikami. Do tego na ukończeniu jest nowelizacja ustawy o służbie, która wychodzi naprzeciw ich postulatom. Dodał też, że całkowite rozwiązanie problemu roszczeń to nie kwestia kilku dni. Tak więc nie tylko kierowcy, ale i celnicy muszą uzbroić się w cierpliwość.
Transportowcy odwołali zapowiadaną na jutro blokadę w Warszawie. To ze względu na żałobę narodową. Chcieli w ten sposób zmusić ministra finansów do odblokowania przejść granicznych z Ukrainą. Jeśli nie będzie porozumienia celników z resortem finansów, transportowcy do pomysłu zablokowania stolicy wrócą za trzy dni.
Decyzją szefa MSWiA Grzegorza Schetyny wojewodowie lubelski i podkarpacki mają zapewnić pomoc kierowcom oczekującym w kolejkach. Mają tam dotrzeć przenośne toalety, dostawy żywnosci, ciepłych napojów i leków. Urwanie głowy mają właściciele okolicznych barów. Posłuchaj:
Niezależnie od tego, ministerstwo pracuje nad tym, by zwiększyć liczbę funkcjonariuszy celnych na granicach. Na piątek zaplanowano spotkanie szefa służby celnej, wiceministra Jacka Dominika, z przedstawicielami związków zawodowych służby celnej.