Przesłuchania rodziców trzymiesięcznej dziewczynki, która zmarła w trakcie libacji alkoholowej, odbędą się dopiero w poniedziałek. W chwili śmierci dziewczynki nie było ich w domu, a pogotowie - na prośbę babci - wezwała sąsiadka. Funkcjonariusze najpierw zatrzymali matkę i babcię dziecka, ojciec sam zgłosił się na policję kilka godzin później. Do tragedii doszło w niedzielę nad ranem na jednym z osiedli we Włocławku w woj. kujawsko-pomorskim.
Lekarz po wstępnych oględzinach nie stwierdził na ciele trzymiesięcznej dziewczynki śladów bicia ani jakiejkolwiek przemocy. Dlatego pełną odpowiedź na pytanie, jak doszło do śmierci dziecka, da zaplanowana na poniedziałek sekcja zwłok.
Sąsiadka, która przed godziną 4 nad ranem zadzwoniła na pogotowie ratunkowe, nie chciała się przedstawić ani podać numeru telefonu. Stwierdziła jedynie, że dziecko jest sine i nie oddycha. Gdy karetka przyjechała na miejsce, trzymiesięczną dziewczynkę trzymała w ramionach babcia. Dziecka nie udało się uratować. Jego 26-letnia matka była pijana - miała 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Niewiele mniej miał ojciec, który kilka godzin później zjawił się na komisariacie.