Przyczyną śmierci 5 młodych ludzi, których ciała uwięzione w samochodzie wyłowiono w piątek z Wisłoka w Tryńczy na Podkarpaciu, było utonięcie. To wstępne wyniki sekcji zwłok.
Biegli stwierdzili, że przyczyną śmierci było utonięcie - powiedziała prokurator Marta Pętkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Przemyślu. Cała piątka nie miała poważnych obrażeń wewnętrznych, a jedynie powierzchowne, nie zagrażające życiu, więc gdyby auto nie wpadło do rzeki, wszyscy przeżyliby wypadek.
Biegli pobrali krew do badań toksykologicznych. Chcą ustalić, czy któraś z ofiar była pod wpływem alkoholu lub środków odurzających. Wyniki będą znane za kilka tygodni.
Ustalono już, że samochód wpadł w poślizg, zjechał z drogi i wpadł do rzeki.
Wstępne oględziny miejsca zdarzenia i auta, którym podróżowali młodzi ludzie, wskazują na to, że pojazd dachował. Dopiero szczegółowe badania ustalą, co było przyczyną dachowania - czy były to trudne warunki, jakie wówczas panowały, czy może nadmierna prędkość lub jakaś przeszkoda - powiedziała Pętkowska.
Wójt Gminy Tryńcza Ryszard Jędruch poinformował, że w związku ze śmiercią młodych ludzi w gminie wprowadzona została żałoba. Ma ona obowiązywać do czasu pogrzebów.
"Łącząc się w żałobie i smutku Rodzinom i bliskim Klaudii, Dominiki, Anny, Sławomira i Bogdana składamy wyrazy głębokiego współczucia z powodu tragicznej śmierci" - napisano na stronie Urzędu Gminy Tryńcza. "Tak trudno znaleźć słowa pociechy, gdy Wasze myśli skierowane są na Tych, których Bóg tak nagle powołał do siebie. Niech ukojeniem bólu i pustki będzie modlitwa i wsparcie najbliższych" - podkreślono.
W piątek policjanci i strażacy przez kilka godzin pracowali w okolicach rzeki Wisłok w Tryńczy. Użyty przez strażaków sonar wskazał, że na dnie rzeki znajduje się duży przedmiot; prawdopodobnie samochód. Przed godz. 16 na brzeg wyciągnięto daewoo tico.
W środku znajdowało się pięć ciał - trzech nastolatek oraz dwóch mężczyzn. Dziewczęta w wieku 19, 18 i 16 lat były od kilku dni poszukiwane. Wyszły z domu 25 grudnia. Były wraz z dwoma mężczyznami - 24- i 27-letnim - gdy wsiadały do daewoo tico.
Ostatni raz młodzi ludzie widziani byli na stacji benzynowej w sąsiedniej miejscowości około 20.30 w Boże Narodzenie. Według danych z sieci komórkowych ich telefony przestały działać około 21.00. Czyli do wypadku doszło prawdopodobnie chwilę wcześniej.
(mpw)