Mieszkańcy Torunia są dziś myślami przy Elżbiecie Zawackiej - legendarnej kurierce Armii Krajowej, bojowniczce powstania warszawskiego i jedynej kobiecie wśród cichociemnych. "Zo", bo taki pseudonim nosiła Zawacka w czasie wojny, zmarła w Toruniu w ubiegłym roku.
Elżbieta Zawacka była rodowitą torunianką. Urodziła się jeszcze w czasach zaboru pruskiego. Jan Nowak-Jeziorański opisywał ją jako średniego wzrostu blondynkę o niebieskich oczach. Według niego była "surowa, poważna, szorstka i bardzo rzeczowa". Nie uśmiechała się. Być może dlatego, że szybko straciła rodzinę. A być może dlatego, że wciąż igrała ze śmiercią - przez sześć lat wojny jako kurierka przekraczała granicę III Rzeszy ponad sto razy.
W 1943 roku, jako emisariuszka komendanta głównego Armii Krajowej, Stefana "Grota" Roweckiego, dokonała niemożliwego. Przeszła przez całą Europę do Gibraltaru, a potem do Anglii. Potrafiła w biegu z pociągu wyskoczyć! - wspominają po latach jej przyjaciele z Armii Krajowej. Słynna ucieczka z pociągu miała miejsce pod Warszawą. Prawdopodobnie uratowała jej życie - od Krakowa śledzili ją funkcjonariusze gestapo.
Po wojnie "Zo" podpadła komunistycznej władzy; cztery lata spędziła w więzieniu. Nic nigdy nie złamało jej ducha; 10 lat później zrobiła doktorat nauk humanistycznych, do końca życia dbała o pamięć o Armii Krajowej i wojskowej służbie kobiet. To między innymi z jej inicjatywy jeszcze w latach osiemdziesiątych powstał Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej.
Elżbieta Zawacka zmarła w Toruniu, dwa miesiące przed swoimi setnymi urodzinami. Jej grób znajduje się na cmentarzu św. Jerzego.