Nic nie grozi życiu mężczyzny, przysypanego przez lawinę w Tatrach Zachodnich. Uratowali go TOPR-owcy. Poszkodowanym okazał się doświadczony himalaista. Wspinał się w trzyosobowej grupie w rejonie Ciemniaka. Jedna z osób najprawdopodobniej weszła na nawis śnieżny i to spowodowało zejście lawiny, która porwała himalaistę. Mężczyznę odwieziono do szpitala w Zakopanem, jego stan określono jako dobry.
Nic mi nie jest, wyszedłem z lawiny bez szwanku. Lawinę wzbudził nawis śnieżny, na którym stałem jedną nogą. Nie był dużych rozmiarów, ale było słychać takie „bum”. Straciłem równowagę i razem z tym nawisem śnieżnym spadłem. Odliczałem ułamki sekund – na ile mocno mnie ta lawina zabetonuje, jak głęboko przysypie. Widziałem błękit nieba przez cały czas. Jak usłyszałem warkot silników, uspokoiłem się. Piętnaście minut oczekiwałem, ale nie wpadłem w jakąś większą panikę - mówi w rozmowie z RMF FM Artur Hajzer, znany himalaista.
Ratowników wezwali towarzysze zasypanego mężczyzny. To była potężna lawina - mówią ratownicy TOPR. Miała kilkaset metrów długości i około 200 metrów szerokości.
TOPR-owcy mówią o niezwykłym szczęściu zasypanego przez lawinę. Spod śniegu wystawał jego czekan, który zauważyli z nadlatującego śmigłowca ratunkowego. Dzięki temu błyskawicznie ustalono miejsce, w którym był zasypany i odkopano go w kilka minut. Od zgłoszenia wypadku do odnalezienia mężczyzny minęło zaledwie 25 minut. To z pewnością uratowało mu życie.
Z Sylweriuszen Kosińskim - lekarzem TOPR, który udzielał pomocy zasypanemu, rozmawiał reporter RMF FM Maciej Pałahicki:
W Tatrach obowiązuje drugi, w pięciostopniowej skali, stopień zagrożenia lawinowego. Wiejący przez ostatnie kilka dni silny wiatr spowodował powstanie dużych nawisów śnieżnych. Według TOPR, śnieg leży na zlodzonym podłożu, a to zwiększa niebezpieczeństwo zejścia lawiny nawet przy małym obciążeniu.