"Brak jest twardych dowodów, by strona zewnętrzna manipulowała polskim śledztwem ws. Smoleńska, opinią publiczną czy postawami politycznymi w kraju" - powiedział szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Stanisław Koziej zabrał głos po posiedzeniu rady BBN, w którym brał udział Andrzej Seremet.
Rada zebrała się, by omówić m.in. wątek "ewentualnych wpływów zewnętrznych na to, co się dzieje wokół śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej". Na posiedzenie zaproszono prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta.
Koziej powiedział, że Seremet i szef MSW Jacek Cichocki przedstawili informacje, uzupełnione przez szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Według Kozieja pisemna część wystąpienia Seremeta zostanie ujawniona, całe obrady Rady były tajne.
Szef BBN przekonywał, że powodem napięć i szumu informacyjnego wokół smoleńskiego śledztwa jest sytuacja wewnętrzna. Chodzi o nasze waśnie, spory i sposób prowadzenia dyskusji na temat katastrofy - mówił prezydencki minister. Jak dodał - to właśnie może być pożywka dla obcych służb. Ułatwia siłom zewnętrznym korzystanie z naszych słabości nawet bez konieczności podejmowania własnych działań - przekonywał. Według niego, przykładem takiej sytuacji może być sprawa wraku tupolewa. Są ekspertyzy, które wskazują na to, że Rosjanie - zgodnie ze swoim prawem - mogliby już dawno zwrócić go Polsce. Nie jest jednak wykluczone, że widząc efekty w Polsce, wrakiem grają.
W listopadzie, po posiedzeniu RBN, prezydent Bronisław Komorowski uznał, że warto wziąć pod uwagę sugestię prezesa SP Zbigniewa Ziobry i zbadać aspekt ewentualnego "zewnętrznego czynnika" działającego destrukcyjnie na społeczeństwo polskie w kontekście katastrofy smoleńskiej. Dodał, że zwrócił się do odpowiednich instytucji - przez szefa MSW Jacka Cichockiego - o "zbadanie, czy istnieje jakakolwiek wiedza w tym zakresie". Zapowiedział wtedy, że w następnym posiedzeniu Rady weźmie udział Seremet, który przedstawi informację w sprawie katastrofy smoleńskiej.
Głos w sprawie zabrał na początku listopada także premier. Donald Tusk zapewnił, że "nie ma jednoznacznych sygnałów, które by wskazywały na zainteresowanie obcego państwa podsycaniem w Polsce emocji związanych z katastrofą smoleńską". Oczywiście nie mogę wykluczyć, że ktoś mógłby być zainteresowany tym, by Polska była politycznie słabsza. Te konflikty, których jesteśmy świadkami na pewno nie wzmacniają Polski tylko osłabiają - ocenił szef rządu. Podkreślił jednak: Nie mam sygnałów ani ze strony służb specjalnych, w tym Agencji Wywiadu, ani ze strony polityków z innych krajów, aby zaistniały fakty, które by nas upoważniały do stwierdzenia tego, że ktoś miesza w kotle polskich emocji, ktoś z zewnątrz - powiedział.