Sejmowa komisja śledcza do spraw nacisków nie będzie wzywać do siebie szefa ABW i ministra sprawiedliwości. Zabiegał o to członek tej komisji Jacek Kurski, który domagał się informacji, czy jego asystent Piotr Bączek był podsłuchiwany przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Szef „naciskowej” komisji Andrzej Czuma zamierza jedynie poprosić ministra sprawiedliwości o pisemne wyjaśnienie, jaki jest obecnie status Bączka - czy jest tylko świadkiem czy też podejrzanym.
Gołym okiem widać, że komisja ds. nacisków do tej pory odnotowała jeden oczywisty nacisk - nacisk na posłów opozycji - Arkadiusza Mularczyka i Jacka Kurskiego za pośrednictwem mojego asystenta - powiedział na konferencji prasowej w Sejmie Kurski.
Asystenci pytają nas, czy mają chodzić ze szczoteczkami do zębów. Tak to faktycznie wygląda, ci ludzie nie wiedzą, jak to będzie - mówił Mularczyk.
Kurski powiedział też, że już pod koniec 2005 roku miał informacje, że "nastąpi rewanż" na jego osobie za to, że przyczynił się do porażek wyborczych PO i Donalda Tuska.
Jego zdaniem, mógł być już wtedy podsłuchiwany. Zastrzegł jednak, że nie chodziło o podsłuch założony przez ówczesne służby państwowe, a "nielegalny prywatny podsłuch".
ABW dokonała we wtorek rewizji w mieszkaniach czterech osób, w tym dwóch członków komisji weryfikacyjnej WSI Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka. Śledztwo, w ramach którego podjęto te czynności dotyczy, według prokuratury, "pewnych nieprawidłowości" przy działaniu komisji.