Nowy minister finansów nie ma zamiaru obniżać podatków. Podatki powinno się obniżać w czasach kryzysu, kiedy należy wspierać gospodarkę - mówi Mateusz Szczurek w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Berendą.
Krzysztof Berenda: Będzie pan ministrem, który zarekomenduje lub przeprowadzi jakąkolwiek obniżkę podatków w ciągu tych dwóch lat?
Mateusz Szczurek: Nie mam odpowiedzi na to pytanie. Sądzę, że znacznie ważniejszym priorytetem i bardziej prawdopodobnym są działania, które mają na celu stworzenie takiego systemu podatkowego czy uczynienie podatków mniej uciążliwych dla podatników.
Krzysztof Berenda: Powiedział pan kiedyś, że należy raczej spłacać długi niż obniżać podatki. A obniżać podatki ewentualnie w momencie spowolnienia. Co takiego, my zwykli ludzie, będziemy mieli z tego obniżania deficytu i zadłużenia, skoro nie będzie obniżek podatków?
W okresie normalnego wzrostu gospodarczego, normalnej koniunktury, kiedy bezrobocie będzie spadało, polskie finanse publiczne tworzą rezerwę na przyszłość, na wypadek powtórzenia takiej sytuacji, jaką mieliśmy w 2009 roku. Nie udałoby się utrzymać tej zielonej wyspy, w tamtym okresie, gdyby tego pola dla zwiększenia deficytu budżetowego również nie było. Gdybyśmy byli pod ścianą, czy to chodzi o poziom długu publicznego, czy to, jeśli chodzi o dostęp do finansowania - w takim przypadku prowadzenie kontrcyklicznej polityki finansów publicznych nie byłoby możliwe. Trzeba zaryzykować te nieprzyjemne decyzje, kiedy one są rekompensowane przez przyjemniejsze otoczenie gospodarcze.
Czy w momencie objęcia stanowiska czegoś pan zażądał? Postawił warunek: "Chcę coś zrobić", "Chcę mieć wolną rękę do czegoś" albo "Chcę mieć coś zagwarantowane"?
Są dwie rzeczy absolutnie podstawowe dla każdego ministra finansów. Pierwsze: stabilność finansów publicznych. Szczególnie stabilność długoterminowa jest rzeczą absolutnie kluczową i tego poświęcić dla polityki czy to dla innych spraw nie można. Oczywiście można się kłócić co oznacza stabilność, co oznacza nieodpowiedzialne działania, co jest właściwym działaniem pod tym względem, ale najważniejsza jest moja pełna autonomia i swoboda w tych kwestiach. Bez niej w ogóle nie można się podejmować tej pracy. A druga rzecz: wsparcie premiera, bo to jest jedyny minister - "prime minister", który jest naturalnym sojusznikiem, musi być sojusznikiem ministra finansów. Bez tego nie można funkcjonować w żadnym rządzie.
Ta pierwsza rzecz - stabilność finansowa. Mam przez to rozumieć, że nie chce pan ulegać ewentualnym naciskom, żeby w 2015 roku przed wyborami robić różne prezenty? Takie, które mógłby sprawić minister finansów? Nie będzie pan - jak to mawia przy różnych okazjach Leszek Balcerowicz - świętym Mikołajem?
Myślę, że kształt czy ścieżka planowanego deficytu budżetowego dosyć jasno pokazuje, że jeżeli Polska ma zagospodarowywać fundusze unijne, ma zwiększać inwestycje publiczne, to najprawdopodobniej przy ograniczonym tempie wzrostu gospodarczego. To będzie się wiązało z przesunięciami czy oszczędnościami w innych dziedzinach. Taka jest logika nie tylko regulacji unijnych, ale również i naszej własnej ustawy o finansach publicznych. To nie jest tak, że idą wybory i deficyt budżetowy w związku z tym zniknie.
Czyli minister Szczurek świętym Mikołajem nie będzie?
To dopiero 24 grudnia wieczorem, ale w ograniczonym zakresie i tylko prywatnie.
(jad)