Przywódca Korei Północnej Kim Dzong Il nie pojawił się na paradzie z okazji sześćdziesiątej rocznicy założenia państwa. Uroczystości były pilnie obserwowane, bo od pewnego czasu krążą pogłoski, że Kim może być poważnie chory. Japoński naukowiec śledzący pilnie wydarzenia w komunistycznym państwie twierdzi nawet, że dyktator nie żyje już od pięciu lat. Opublikował na ten temat książkę. Korea Północna określiła jej treść mianem bredni.
Kim Dzong Il nie był widziany na forum publicznym od kilku tygodni. Zdaniem wywiadu południowokoreańskiego, 66-letni Kim cierpi na chorobę serca i cukrzycę. Według niepotwierdzonych źródeł miał on stracić przytomność w ubiegłym miesiącu. Z Chin wysłano wówczas do Phenianu grupę pięciu lekarzy.
Kontrolowane przez reżim media północnokoreańskie tradycyjnie nie informują o stanie zdrowie lidera kraju, jednak pogłoski o chorobach, a nawet rzekomej śmierci Kima pojawiają się co jakiś czas. Są one śledzone z uwagą, ponieważ odejście ze sceny politycznej Kima mogłoby oznaczać zmiany w tym izolowanym, komunistycznym kraju.
Tymczasem obchody 60. rocznicy powstania Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej trwają w Phenianie od kilku dni. Stolicę Korei Północnej udekorowano plakatami i transparentami, wychwalającymi "zwycięstwa i chwałę" kraju. W poniedziałek osobistość numer dwa, szef parlamentu Kim Jong Nam wziął udział w pochodzie i pokazach akrobatycznych, zatytułowanych "Niech kraj rozkwita" z udziałem ponad 50 tysięcy młodzieży.