Zarzut naruszenia nietykalności cielesnej piłkarza warszawskiej Legii usłyszał pseudokibic Piotr S., pseudonim "Staruch" - poinformowała Komenda Stołeczna Policji. Prokurator zastosował wobec niego policyjny dozór. "Staruchowi", który nie przyznał się do winy, grozi rok więzienia.
Do incydentu doszło na początku kwietnia po porażce Legii z Ruchem Chorzów. Kibice stołecznego zespołu zwymyślali i opluli schodzących do szatni piłkarzy swojej drużyny. Ostro odpowiedział im Jakub Rzeźniczak. Gdy piłkarze wyszli ponownie na murawę na pomeczowy trening, Rzeźniczaka uderzył w twarz prowadzący doping kibiców "Staruch". Zdarzenie zarejestrowała kamera.
Uderzenie piłkarza to nie jedyna sprawa, przy okazji której o "Staruchu" było głośno. W październiku zeszłego roku przed jednym ze spotkań Legii spiker prosił o uczczenie chwilą ciszy śmierci Jana Wejcherta, jednego z założycieli władającej klubem spółki ITI. "Staruch" jako wodzirej kibiców zaintonował wtedy okrzyk "Jeszcze jeden!", adresowany do Mariusza Waltera, drugiego ze współwłaścicieli. Nie przestał krzyczeć mimo interwencji służb porządkowych, więc ochroniarze siłą wyprowadzili go ze stadionu. Klub nałożył wtedy na "Starucha" dwuletni zakaz stadionowy.
Kibice Legii domagali się jednak powrotu wodzireja na stadion. W trakcie wrześniowego meczu z Lechem Poznań przez pierwsze 15 minut nie dopingowali swego zespołu. Osiągnęli cel i "Staruch" wrócił na stadion, prowadząc doping na "żylecie".
Niezależnie od sankcji klubowej postępowanie wobec "Starucha" prowadziła też policja, która zarzuciła mu złamanie ustawy o imprezach masowych. W efekcie w grudniu zeszłego roku warszawski sąd nałożył na niego dwa tysiące złotych grzywny i dwuletni zakaz wstępu na mecze Legii w stolicy. W sprawie została złożona apelacja, zostanie rozpatrzona 28 kwietnia.