Były poseł Samoobrony Stanisław Łyżwiński nie pójdzie do więzienia - tak zadecydował sąd w Radomiu. W marcu Sąd Apelacyjny w Łodzi skazał go na karę trzech i pół roku więzienia za udział w tzw. seksaferze. Łyżwiński nie przyznał się do winy. Obecnie przebywa na wolności.
Po ogłoszeniu wyroku Sądu Apelacyjnego obrońcy b. posła złożyli wniosek o przedterminowe zwolnienie Łyżwińskiego z odbywania reszty kary.
"Seksaferę" w Samoobronie ujawniła w grudniu 2006 r. "Gazeta Wyborcza", opierając się na relacji Anety Krawczyk - b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego. Kobieta powiedziała m.in., że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i szefowi ugrupowania Andrzejowi Lepperowi.
Łódzka prokuratura okręgowa, która prowadziła śledztwo w sprawie "seksafery" w Samoobronie, przedstawiła Łyżwińskiemu siedem zarzutów, w tym zgwałcenia w swym biurze poselskim w Tomaszowie Maz. działaczki Samoobrony, która ubiegała się o stanowisko wójta. Wszystkie zarzuty dotyczą lat 1999-2003.
Dwa zarzuty stawiane Lepperowi dotyczą lat 2001-2002. B. wicepremiera oskarżono o żądanie i przyjmowanie w związku z pełnioną przez niego funkcją publiczną korzyści osobistych o charakterze seksualnym od Krawczyk oraz o usiłowanie doprowadzenia w 2002 r. innej kobiety związanej z Samoobroną do obcowania płciowego.
Oba przestępstwa miały być popełnione wspólnie i w porozumieniu z Łyżwińskim.