Nauczycielska „Solidarność” zarzuca rządowi kłamstwo w sprawie rzekomego 10-procentowego wzrostu płac nauczycieli w tym roku. Zdaniem związkowców, wynagrodzenia nie wzrosną w rzeczywistości nawet o 6,7 procent. "Solidarność" zapowiedziała falę protestów.
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami rządu, nauczyciele mają otrzymać w tym roku dwie podwyżki: styczniową, która będzie wypłacana z wyrównaniem od początku roku, i wrześniową. Każda z nich ma wynieść po 5 procent. Jak tłumaczą związki zawodowe, nie plany rządu nie oznaczają, że nauczyciele dostaną w tym roku o 10 procent większe pensje, bo docelowe kwoty będą zarabiali tylko przez cztery miesiące. Do września zarobią natomiast tylko o pięć procent więcej niż w roku ubiegłym.
Solidarność skrytykowała również spłaszczanie płac nauczycieli, czyli zmianę we wskaźnikach wysokości wynagrodzenia w zależności od stopnia awansu zawodowego nauczycieli.
Resort edukacji proponuje bowiem, by nauczyciele stażyści otrzymali najwyższe podwyżki. Wiosną ich płaca zasadnicza ma wzrosnąć o 390 złotych brutto, a jesienią - o 90 złotych brutto. Płaca zasadnicza nauczycieli kontraktowych wzrośnie wiosną o 220 złotych, a następnie o 90 złotych. Nauczyciele mianowani otrzymaliby podwyżki o 100 i 110 złotych brutto, a dyplomowani - o 105 i 125 złotych.
Manipulacja wskaźnikami wysokości wynagrodzeń w grupach awansu zawodowego powoduje, że wzrost płac nauczycieli stażystów i kontraktowych zostanie sfinansowany kosztem płac nauczycieli dyplomowanych i mianowanych - argumentuje przewodniczący oświatowej "Solidarności", Stefan Kubowicz. Jego zdaniem, dwie ostatnie grupy nie otrzymają nawet obiecanych przez rząd od stycznia 5 procent wzrostu płacy zasadniczej.
Nauczycielska „Solidarność” czeka również na decyzję prezydenta Lecha Kaczyńskiego w sprawie weta do zmian w ustawie o systemie oświaty, przewidujących między innymi przekazywanie szkół przez samorządy osobom fizycznym i prawnym.
"Solidarność" jest przeciwna nowelizacji. Jeżeli prezydent odmówi jej podpisania, związkowcy zamanifestują swoje stanowisko przed Sejmem w dniu głosowania nad odrzuceniem weta.