SLD „trenuje” przed kolejnym zamachem na korpus służby cywilnej. Podczas ostatniego posiedzenia sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych jej przewodniczący, poseł SLD, zaproponował, by na kilka lat zrezygnować z konkursów wyłaniających urzędników na wysokie stanowiska w administracji państwowej.

Przypomnijmy, ostatnio Fundacja im. Batorego ogłosiła raport, z którego wynika, że eseldowski rząd najczęściej obsadza stanowiska z partyjnego klucza i przeprowadza czystki w urzędach. SLD postanowił bronić Andrzej Brachmański. Poseł SLD zaproponował, by na kilka lat zrezygnować z konkursów na urzędników państwowych. Jego zdaniem pozwoli to „wyzwolić” służbę cywilną z ciasnych więzów polityki.

Urzędnicy mają być neutralnymi politycznie fachowcami, a skoro konkursy budzą takie kontrowersje i są postrzegane jako element gry politycznej między szefem służby a kierownictwem danego urzędu– tłumaczył Brachmański – to trzeba zbudować silne podstawy i potem dobierać urzędników.

Pomysł ten zaskoczył szefa służby cywilnej, powołanego na to stanowisko jeszcze za rządów AWS, Jana Pastwę. Jeżeli w tej chwili pod hasłem, że nie mamy przygotowanych kadr czy też że system nie jest dostatecznie wykształcony, zawiesilibyśmy ten proces, to oczywiście były powrót do wolnego rynku, nastąpiłaby powtórna demoralizacja kadr urzędniczych, które i tak z trudem zaczynają wierzyć w to, że naturalność polityczna w administracji publicznej jest możliwa.

Ostatecznie jednak ideę tę poseł Brachmański porzucił; dał się przekonać radzie służby cywilnej. Gdyby ten pomysł zastosować w 1997 czy 1999 roku , to jeszcze miałoby ręce i nogi. Dzisiaj już jest to pomysł z gatunku archaicznych. - tłumaczyła rada.

Złośliwi twierdzą, ze Brachmański przejął się zbyt bardzo publikacją w tygodniku „Nie”, w której korpus służby cywilnej określono mianem „pastwiska” i dodano, iż premier daje się rolować Pastwie.

18:05