Koledzy, weryfikujmy się wzajemnie – pod takim hasłem SLD pod przywództwem sekretarza Marka Dyducha rozpoczyna proces sprzątania własnych szeregów. Weryfikacja kadr Sojuszu - zapowiadana po wielu ujawnionych aferach - rusza na Mazowszu.
Marek Dyduch nie ma wątpliwości, że spora część członków SLD, sama opuści pokład tonącego okrętu: Jeżeli jedyną motywacją do tego, by być w SLD, była władza, to jest dobry moment na odejście, bo za chwilę może jej nie być.
Na wypadek, gdyby ochotników zabrakło, władze Sojuszu przygotowały także „plan B”, czyli najpierw dobrowolna ankieta, a potem już niedobrowolna ocena działalności poszczególnych członków. Ci, co są niegodni, może i wypełnią ankietę, ale właśnie po to są struktury, żeby ich zweryfikować. Koledzy, kolegów, ale tu nie ma innego wyjścia. Nie możemy wziąć osób z
zewnątrz, które zweryfikują osoby, które są w SLD, ponieważ one dobrowolnie wstąpiły do tej partii - mówi Dyduch.
Sekretarz mazowieckiego SLD, Janusz Tondera mówi, że taka ocena wcale nie musi być nierzetelna, czy stronnicza: Jestem również członkiem jednego z kół w Warszawie i wiem, że w stosunku do niektórych osób, które formalnie w tym kole są, powiem weto. Z tymi ludźmi dalej nam nie jest po drodze.
A co w przypadku, kiedy znajdą się ludzie, którym nie po drodze z sekretarzem Może jednak lepiej zapytać czy to w ogóle możliwe..?
21:45