Jednym musi wystarczyć na życie 500 złotych miesięcznie. Inni jak posłowie np. zarabiają 10 tys. złotych miesięcznie, do tego około 2 tys. złotych diety poselskiej. Kolejne 10 tys. poseł co miesiąc przeznacza na utrzymanie swojego biura.
Niekontrolowane wydatki posłów oburzają, tym bardziej, że inni pracodawcy rozliczają swoich ludzi z każdej złotówki. Do kontrolowania tego gdzie jest samochód służbowy z pracownikiem, wykorzystują nawet technikę satelitarną. O rozliczaniu pracowników reporterowi RMF Wojciechowi Jankowskiemu opowiadał szef jednej z wytwórni napojów z Pomorza:
Nasi „drodzy” posłowie i senatorowie nie muszą zajmować się drobiazgami. Ile przegadają przez telefon i ile wyjeżdżą służbowymi samochodami – i tak zapłaci budżet. Reprezentant narodu musi w sprawie samochodu złożyć jedynie raz w roku oświadczenie. W innych kwestiach ma pełną dowolność wydatków. Stąd w rozliczeniach zdarzały się już materiały biurowe za 50 tysięcy, czy kilkanaście tysięcy za korespondencję, mimo że parlamentarzyści co roku dostają półtora tysiąca kopert i znaczków.
To nie koniec. Jest także blisko 8 tysięcy jako ryczałt za hotele oraz darmowe przejazdy pociągami, autobusami i przeloty, za które co roku kancelaria Sejmu płaci coraz więcej ( ostatnio ponad 7 milionów). Kto jednak nie lubi latać? Zwłaszcza za darmo?