Ministerstwo transportu wycofuje się z pomysłu, by pytania na teoretycznym egzaminie dla przyszłych kierowców zależały od tego, jaka firma dostarcza oprogramowanie do ośrodka ruchu drogowego. "Nie może być tak, że inne prawidła są w zielonogórskim, a inne na Podkarpaciu. Tu akurat państwo powinno ingerować" - przekonuje wiceminister transportu Zbigniew Rynasiewicz w rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim.
Kandydaci na kierowców odczują skutki decyzji ministerstwa transportu dopiero za rok. Wszystko dlatego, że resort musi zmienić ustawę, by odzyskać kontrolę nad egzaminem, którą pół roku temu oddało prywatnym firmom. Kandydaci na kierowców po zmianie przepisów musieli odpowiadać na pytania przygotowane przez dwie konkurujące firmy - Instytut Transportu Samochodowego i Państwową Wytwórnię Papierów Wartościowych. To, na którą bazę trafili, zależało od ośrodka, gdzie zdawali egzamin.
Pomysł, by wrócić do jednej, państwowej bazy pytań, powoduje nowe zamieszanie wokół egzaminów na prawo jazdy. W Wojewódzkich Ośrodkach Ruchu Drogowego rozstrzygnięto już przetargi i wybrano systemy egzaminowania. Wprowadzenie zmian, na które zdecydowało się ministerstwo będzie możliwe dopiero wtedy, gdy wygasną obecne umowy z firmami dostarczającymi pytań.
Wiceminister transportu Zbigniew Rynasiewicz, który zastąpił na tym stanowisku odwołanego Tadeusza Jarmuziewicza, zapowiedział w rozmowie z RMF FM kolejną ważną zmianę dotyczącą egzaminów na prawo jazdy. Za dwa tygodnie przedstawi plan tego, jak połączyć wszystkie ośrodki ruchu drogowego ze starostwami powiatowymi. Chodzi o to, by część WORD-ów nie musiała już przesyłać danych na papierze, ale by wszystkie robiły to drogą elektroniczną.