Zakopiańska policja poszukuje mężczyzny, którzy wczoraj wieczorem uderzył ratownika medycznego interweniującego w rejonie wyciągu narciarskiego na Polanie Szymoszkowej. Sprawcy może grozić nawet do trzech lat więzienia.
Do zdarzenia doszło wczoraj wieczorem. Zostaliśmy zadysponowani około godziny 19 do zatrzymania krążenia na stoku na Polanie Szymoszkowej. Po przyjeździe na miejsce zastaliśmy dwóch mężczyzn trzymających prawdopodobnie pacjenta po zatrzymaniu krążenia. Próbowaliśmy się dowiedzieć od nich, co się stało. Na nasze pytania odpowiadali dość wulgarnie. Byli bardzo agresywni wobec nas. Zaczęli nam zarzucać, że czas dojazdu był za długi, że gdyby nie oni, to mielibyśmy zwłoki - opowiada Andrzej Stopka-Gadeja - ratownik medyczny, który najbardziej ucierpiał podczas tego zdarzenia.
Doszło do przepychanek z mężczyznami, od których wyraźnie było czuć woń alkoholu. Jeden z nich uderzył głową ratownika. Ratownik jest na zwolnieniu lekarskim, poza sińcami ma problemy z widzeniem w jednym oku.
Okazało się, że osoba, do której została wezwana karetka, prawdopodobnie miała atak padaczkowy, a nie zatrzymanie krążenia. Pomoc dotarła na miejsce w siedem minut od chwili zgłoszenia.
Zgodnie z ustawą o państwowym ratownictwie medycznym, ratownik podczas wykonywania swych czynności jest chroniony przepisami prawnymi, takimi samymi, jak funkcjonariusz publiczny. Dlatego za naruszenie jego nietykalności grozi kara grzywny, ograniczenia wolności, a nawet pozbawienia wolności do lat trzech - mówi rzecznik zakopiańskiej policji Krzysztof Waksmundzki. Policjanci, między innymi dzięki monitoringowi na stoku narciarskim, znają już tożsamość osób uczestniczących w tym zdarzeniu. Trwa ustalanie jego dokładnego przebiegu i roli, jaką każda z tych osób w nim odegrała. Na razie za wcześnie by mówić o sprawcy - zastrzega rzecznik policji.
Opracowanie: