Rosja padła ofiarą bezpośredniej interwencji międzynarodowego terroryzmu - powiedział Władimir Putin w telewizyjnym orędziu po tragicznych wydarzeniach w Biesłanie. Złożył także wyrazy współczucia rodzinom ofiar.
Zwracam się ze słowami współczucia do ludzi, którzy stracili to co najdroższe, swoich dzieci, krewnych i bliskich.
I choć Władimir Putin mówił o współczuciu, to - jak ocenia moskiewski korespondent RMF, który orędzia wysłuchał – w jego głosie współczucia nie było. Był absolutnie bezduszny i po dyżurnych kondolencjach zajął się historią i potęgą Rosji.
Gdyby rzeczywiście Putin chciał dodać rodzinom ofiar wsparcia i otuchy, to wczoraj rano spotkałby się z nimi w Biesłanie. Ale najwyraźniej przestraszył się takiej konfrontacji.
Podczas orędzia dużo mówił o spisku przeciwko Moskwie. To, z czym mieliśmy do czynienia w Biesłanie, nie miało na celu uderzyć w prezydenta, parlament, czy jakkolwiek wyrażane władze Rosji. To wyzwanie rzucone całej Rosji, całemu naszemu narodowi. To napaść na nasz kraj. Mamy do czynienia z bezpośrednią interwencją międzynarodowego terroryzmu - przeciwko Rosji. Zapomniał tylko o jednym, że to jego polityka w Czeczenii w dużym stopniu stworzyła tych terrorystów.
Z wystąpienia Putina wynika, że nie ma pojęcia, co robić, by zapobiec kolejnym zamachom. A że ataki będą, nie ulega wątpliwości. Putin powiedział, że nie okaże słabości i nie ustąpi. Przejawiliśmy słabość, a słabych się bije (...) Terroryści uważają, że są od nas silniejsi, że mogą nas sparaliżować swoim okrucieństwem (...) Możemy stawić opór lub zgodzić się na ich żądania - pozwolić im zniszczyć Rosję i mieć nadzieję, że zostawią nas w spokoju (...) Jestem przekonany, że żadnego wyboru nie mamy. To może tylko oznaczać, że Rosję czekają kolejne masakry.
Podczas orędzia prezydent Rosji ogłosił poniedziałek i wtorek dniami żałoby narodowej. Na terytorium całej Federacji Rosyjskiej flagi zostaną opuszczone do połowy masztów, zaś w telewizjach i stacjach radiowych nie będą emitowane programy rozrywkowe.