Tysiące ludzi protestowało w Moskwie przeciwko aktom terroru. Jednak cel tej manifestacji – jak podkreśla opozycja – to również uciszenie coraz częstszej krytyki wobec prezydenta Władimira Putina.
Demonstracja – jak przyznaje korespondent RMF – wywołała w nim bardzo złe skojarzenia; przemarsz tysięcy osób przypominał antywojenne demonstracje organizowane w czasach komunizmu.
Dominowały transparenty w stylu Putin, jesteśmy z tobą. Większość przemawiających czytała z kartki jakieś zupełnie bezsensowne hasła. Tylko niektórzy, jak znany dziennikarz telewizyjny Władimir Sołowiow, pozwolił sobie na zawoalowaną krytykę Putina. Powiedzcie, kto osobiście odpowiada za to, żeby więcej czegoś takiego nie było? Kogo trzeba ukarać? Co jeszcze wam trzeba, żeby go ukarać? - mówił.
Wielu ludzi przyszło, bo zmusili ich do tego ich pracodawcy. Ale byli także tacy, którym podyktowało serce. Żadne zamachy terrorystyczne nie złamią naszego ducha. Nie mogą cierpieć w ich wyniku niewinni ludzie. Nie można tak rozwiązywać swoich problemów - mówiła jedna z mieszkanek Moskwy.
Przypomnijmy. Wtorek jest drugim dniem żałoby narodowej w Rosji po tragedii w Biesłanie. W starciu między terrorystami, okupującymi szkołę i rosyjskimi siłami bezpieczeństwa zginęło 335 osób, w większości dzieci.
Rosjanie oskarżają o zamach w Biesłanie czeczeńskich separatystów, ci jednak zdecydowanie zaprzeczają.