"Unia Europejska handluje sama ze sobą, tak została stworzona. Wpływ zapowiadanych ceł prezydenta Donalda Trumpa na UE będzie ograniczony" - powiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM dr Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska.

W dłuższej perspektywie USA będzie tracić konkurencyjność - tak ekonomista skomentował szerszą perspektywę zmian gospodarczych w Stanach Zjednoczonych.

Środa 2 kwietnia ma być dla Stanów Zjednoczonych "Dniem wyzwolenia" - zapowiada Donald Trump, a wszystko wskazuje na to, że "wyzwolenie" polegać ma na obłożeniu horrendalnymi stawkami większości produktów importowanych do USA. Administracja kraju twierdzi, że w pierwszym roku cła przyniosą budżetowi 6 bln dolarów, ale ekonomiści alarmują, że nowe taryfy spowodują nie tylko zachwianie światowej, ale przede wszystkim amerykańskiej gospodarki.

Unia Europejska ustami szefowej KE Ursuli von der Leyen zapowiedziała już środki odwetowe, które miały zostać uzgodnione z krajami należącymi do Wspólnoty. Czy jednak faktycznie UE ma się czego obawiać?

Jakub Borowski uważa, że niekoniecznie. Siłą Wspólnoty jest jej wewnętrzny rynek. My w UE handlujemy ze sobą - tłumaczy. To jednak nie znaczy, że Bruksela nie dokona na USA jakiegoś gospodarczego odwetu, chociaż nie brakuje głosów, że napiętej sytuacji nie powinno się eskalować.

Z czysto taktycznego punktu widzenia odpowiedź musi być. Unia Europejska będzie starała się skalibrować tę odpowiedź tak, by nie eskalować zbytnio sytuacji - ocenia ekonomista.

Tłumaczy także, dlaczego Trump decyduje się na tak radykalne posunięcia. Po pierwsze, chce ratować budżet, który musi poradzić sobie z obniżką podatków wprowadzonych przez republikańskiego prezydenta jeszcze w czasie pierwszej kadencji.

Po drugie - cła są formą nacisku geopolitycznego i Trump będzie je stosował, by osiągać cele niekoniecznie bezpośrednio związane z globalnymi rynkami.

Podwórko krajowe: Inflacja, cięcia i podatki w Polsce

A jak ekonomiści przewidują rozwój wypadków w krajowej gospodarce? W porównaniu do cen z marca ubiegłego roku, za produkty i usługi dziś musimy zapłacić 4,9 proc. więcej. W porównaniu z lutym ceny wzrosły o 0,1 proc.

W środę Rada Polityki Pieniężnej nie zmieniła stóp procentowych. Do decyzji dołączono komunikat: "Napływające informacje sygnalizują, że inflacja w kolejnych kwartałach może być niższa niż wcześniej oczekiwano".

Ta decyzja była oczekiwana. Sytuacja jest dość czytelna. Perspektywy inflacji są dość czytelne. Ona spadnie w drugiej połowie roku - komentuje Borowski.

Z drugiej strony mamy kwestię deficytu budżetowego, który jest większy niż zakładano. Ekonomista nie przewiduje jednak dużych cięć w wydatkach publicznych, a do tego ocenia, że "rząd będzie pilnował wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej".

O wzmożeniu wydatków na cele socjalne lub o obniżce podatków możemy jednak zapomnieć.

Opracowanie: