Klęska e-szkoły i ciąg dalszy skandalu wokół zatrzymania samotnej matki z Opola to tematy, które zdominowały pierwsze strony poniedziałkowych gazet. Co jeszcze znajdziecie w ogólnopolskich dziennikach? Zapraszamy do lektury naszego przeglądu prasy.
"Polska szkoła nie jest przygotowana do pracy z e-podręcznikiem" - alarmuje "Rzeczpospolita". Dziennik dotarł do badań, które pokazują, że 80 procent nauczycieli odnosi się krytycznie do rządowych planów wprowadzenia do szkół elektronicznych podręczników. Pedagodzy nie są przeciwnikami nowoczesnych technologii, ale ostrzegają MEN, że ich placówki nie są przygotowane na takie wyzwanie.
Pilotażowa realizacja projektu "Cyfrowa szkoła" pokazuje, że dyrektorzy nie radzą sobie z przetargami na zakup sprzętu komputerowego. "Często nie potrafią go poprawnie rozpisać, zdarzało się, że w specyfikacji umieszczali nazwy konkretnego modelu, jaki chcieliby kupić. W efekcie kilkoma przetargami już zainteresowało się CBA, a do tej pory sprzęt trafił do zaledwie 22 placówek" - opisuje dziennik.
Proces informatyzacji edukacji jest postawiony na głowie - komentuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Sławomir Kłosowski z PiS, były wiceminister edukacji. Rząd powinien najpierw zadbać o wyposażenie szkół w niezbędną infrastrukturę, a dopiero potem zaoferować e-podręczniki. Trudno nie odnieść wrażenia, że chodzi jedynie o efekt propagandowy - podsumowuje.
"Politycy, którzy dziś domagają się rozliczenia winnych wsadzenia Joanny W. z Opola, w ubiegłym roku przyjęli przepisy zaostrzające ściganie osób niepłacących kar grzywny" - ujawnia "Rzeczpospolita". Podkreśla, że to właśnie nowelizacja prawa zmusiła sąd i policję do posłania za kratki matki samotnie wychowującej dzieci. Dziennik pisze, że przepisy pozwalające na zatrzymanie kobiety przesłał do Sejmu jeden z największych krytyków policyjnej akcji - premier Donald Tusk. Dziś szef rządu uważa, że ta sprawa jest bulwersująca, domaga się wyjaśnień i twierdzi, że taka sytuacja w ogóle nie powinna się wydarzyć.
Większą część swojej pierwszej strony "Fakt" poświęca sprawie zatrzymania samotnej matki z Opola. Gazeta dotarła do kobiety prowadzącej pogotowie opiekuńcze, do którego trafiły dzieci zatrzymanej. Jej zdaniem cała sprawa była dla dzieci traumatycznym przeżyciem i ogromnym dramatem, który nie powinien mieć miejsca. Kubuś był dzielny. Chociaż nie mógł zasnąć, to dopiero następnego dnia około południa zaczął pytać, gdzie jest mama. Jego siostra, Julcia, rozpłakała się zaraz po tym, jak za panią Joanna zamknęły się drzwi. Nie mogliśmy jej uspokoić. Krzyczała przez cały czas "mama, mama, moja mama... - opowiada "Faktowi" Zofia Karpińska.
"Jak można wpaść na pomysł, by przez pół Polski jechać do pracy taksówką?! Można, jeśli się samemu nie płaci" - tak "Fakt" zaczyna opowieść o posłance, która jechała do Warszawy pociągiem, a gdy ten się zepsuł, wraz z innymi parlamentarzystami zamówiła taksówkę. Każdy z posłów zapłacił za kurs 300 złotych. A dokładnie zapłacili podatnicy - podsumowuje "Fakt". Przytacza też wypowiedź posłanki, która przyznaje, że nie mogło być inaczej.
"Amerykanie opracowali nową metodę terapii genowej, w wyniku której na świat może przyjść dziecko mające troje genetycznych rodziców. Dwie mamy i jednego tatę" - informuje "Gazeta Wyborcza". "Jeśli zgodę na takie zabiegi wyrazi rząd USA, uczeni chcą rozpocząć pierwsze badania kliniczne z udziałem ludzi" - dodaje. Gazeta odpowiada też na pytanie o sens tego typu zabiegów. "Nie jest to fanaberia szalonych naukowców" - przekonuje - "ale pomoc dla tych matek, które mają wadliwe DNA zawarte w mitochondriach. Szkodliwe mutacje dziedziczone są przez ich dzieci. Mogą spowodować, że dziecko urodzi się chore" - wyjaśnia.
"Ma niedowład kończyn, więc nie poradzi sobie z karmieniem wcześniaka. Bez auta nie dowiezie dziecka na badania. I nie ma prysznica. Dlatego sąd odebrał Danucie Pers Natalię i oddał ją rodzinie zastępczej" - pisze "Gazeta Wyborcza". Opowiada historię rodziny z Kędzierzyna-Kożla. Pani Danuta ma mózgowe porażenie dziecięce, niedowład kończyn oraz padaczkę. Pod koniec sierpnia urodziła córkę. Niecały miesiąc później dziecko trafiło do rodziny zastępczej. Stało się tak po sygnale, jaki trafił do sądu ze szpitala, w którym urodziła pani Danuta. Do rodziny wysłano kuratora. Na podstawie jego opinii podjęto decyzję o natychmiastowym umieszczeniu małej Natalii w rodzinie zastępczej. "GW" cytuje jej uzasadnienie: "Danuta Pers jest osobą niepełnosprawną fizycznie. Z uwagi na swój stan zdrowia nie będzie mogła aktywnie uczestniczyć w opiece nad wymagającą obecnie wyjątkowej opieki Natalią. Warunki mieszkaniowe rodziny nie są odpowiednie dla noworodka, zwłaszcza łazienka wyglądem przypomina rupieciarnię".