Polscy prokuratorzy przeprowadzili w Smoleńsku badania "pancernej brzozy" m.in. przy użyciu rentgena - czytamy w "Gazecie Polskiej codziennie". Chodzi o drzewo, w które 10 kwietnia 2010 roku miał uderzyć prezydencki tupolew. "To zdecydowanie za późno" - mówią eksperci.
Pracę prokuratorów w Smoleńsku zobaczyli turyści z Polski. Kiedy zaczęli fotografować ubranych w białe kombinezony śledczych i biegłych, prokurator wojskowy pułkownik Karol Kopczyk kazał im schować aparaty. Groził, że wezwie rosyjską policję.
Jedyne wytłumaczenie tego, w jakim celu używają aparatury rentgenowskiej, to szukanie jakichś ciał obcych w tej brzozie. Badanie mogłoby wykazać też, czy nie fałszowano w jakiś sposób dowodów - tłumaczy profesor dr. hab. Adam Krajewski z Wydziału Technologii Drewna SGGW.
Prokuratura wojskowa nie ujawnia szczegółów pracy na miejscu katastrofy. Potwierdza jedynie, że do Smoleńska pojechał prokurator Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wraz z grupą biegłych i specjalistów. Ich wyjazd ma na celu m.in. wykonanie uzupełniających oględzin wraku i szczątków samolotu Tu-154M oraz miejsca katastrofy - powiedział gazecie pułkownik Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Nie wyjaśnił, dlaczego badań nie przeprowadzono wcześnie. Nie chciał też powiedzieć, dlaczego brzoza jest prześwietlana promieniami rentgenowskimi.
Gazeta Polska Codziennie