Prezydent wręczy dziś odwołania wicepremierowi, ministrowi rolnictwa Jarosławowi Kalinowskiemu i Stanisławowi Żelichowskiemu, szefowi reosrtu środowiska. Wręczy też nominacje ich następcom.

To pierwsze personalne efekty rozpadu koalicji SLD - Unii Pracy i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Karuzela zmian ruszyła w sobotę, kiedy to ludowców z koalicji wyprosił premier Leszek Miller.

Sojusz i Unię Pracy rozjuszyło czwartkowe głosowanie w Sejmie nad winietami. Ludowcy zagłosowali przeciw rządowemu programowi autorstwa Marka Pola w sprawie pobierania od kierowców opłat za użytkowanie polskich dróg.

Kandydatem do fotela ministra rolnictwa jest szef Partii Ludowo-Demokratycznej Roman Jagieliński. Wśród kandydatów na szefa resortu środowiska są związani z SLD - Krzysztof Szamałek i Czesław Śleziak.

Od soboty Polską rządzi gabinet mniejszościowy. Dzięki konstytucji rząd taki może trwać, ale by skutecznie rządzić, musi zapewnić sobie większość w sejmowych głosowaniach. SLD i Unia Pracy potrzebują 19 głosów, by odzyskać większość w Sejmie.

Politycy Sojuszu zapowiadają, że uda się znaleźć w poselskich ławach chętnych do poparcia rządu. Pytanie tylko, gdzie ich znajdą? Przedstawiciele największych partii opozycyjnych odrzucają możliwość współpracy z rządem. Co w tej sytuacji czeka rządzącą koalicję w parlamencie, o tym w relacji Konrada Piaseckiego:

PSL straci dziś dwa ministerialne fotele, ale to nie jedyne straty ludowców. W rządzie jest także 10 wiceministrów, PSL ma też 4 prezesów agend utrzymywanych przez budżet państwa oraz 7 wiceprezesów i zastępców prezesów. Do tego dochodzi jeszcze 10 wicewojewodów, między innymi: małopolski, łódzki, pomorski, wielkopolski i lubelski. To tylko przedstawiciele najwyższego szczebla administracji rządowej. Trudno bowiem dokładnie policzyć, ile miejsc pracy w całym aparacie państwa mają dzięki niedawnej koalicji członkowie i protegowani PSL-u.

11:00