Prezydent nie otrzymał wniosku o odwołanie ze stanowiska ambasadora Zdzisława Ryna - mówi reporterowi RMF FM Michał Kamiński. W ten sposób prezydencki minister odniósł się do wypowiedzi szefa MSZ, że ten trzykrotnie przesyłał Lechowi Kaczyńskiemu dokument o odwołanie szefa placówki w Argentynie, jednak bez reakcji ze strony Kancelarii Prezydenta.
Zdzisław Ryn pożegna się raczej ze stanowiskiem, jednak bardzo dziwnie wygląda formalna strona jego odwołania. Radosław Sikorski poinformował ostatnio, że ten ambasador wspierany przez o. Rydzyka i kontrowersyjnego biznesmena Jana Kobylańskiego, sam złożył rezygnację.
Chciałem ułatwić mu odejście - mówił Sikorski - Nastąpił normalny w takich przypadkach przepływ papierów: mój wniosek do pana prezydenta o formalne odwołanie. Ten wniosek składałem już trzy razy. Nie doczekałem się jakiejkolwiek reakcji - dodał. Ta wypowiedź dziwi Michała Kamińskiego: Z tego, co mi wiadomo, to wniosek o odwołanie ambasadora Ryna nie wpłynął do pana prezydenta. Dał jednak do zrozumienia, że prezydent nie będzie utrudniał jego odejścia. Jeżeli ktoś nie chce być ambasadorem, to nie ma takiej siły, żeby prezydent go do tego zmusił - tłumaczy Kamiński.
Zakładając, że nie ma konfliktu na linii Ministerstwo Spraw Zagranicznych-prezydent, wygląda na to, że wszystkiemu jest winien faks albo poczta…